sobota, 22 grudnia 2012

"Czternaście"



Otwórz oczy jest za późno,

nie szukaj mnie na próżno
Teraz tylko tracisz swój czas.
Czy tak wiele wymagałam,
w ślepą miłość zaplątana.
Czy żałujesz już, ze nie ma nas?




             Ohh,, Tom. Tak ten Tom Hilde. To on teraz potrzebuję wyjaśnień, to on się o mnie martwi, jak na przyjaciele przystało. Podaję mi kubek gorącej, cytrynowej herbaty i siada na przeciw mnie, na dużym czerwonym fotelu. Zresztą fotelu który nie pasuję do wystroju pomieszczenia, jednak który ewidentnie jest jego ulubionym. Szare ściany, kremowa kanapa i jeden czerwony fotel. Ulubiony, oddający całą jego szaloną osobowość  którą bądź co bądź lubię. W końcu jest osobą bez której teraz nie widzę mojego życia. Jak nikt inny potrafi rozbawić, lecz w trudnych chwilach pocieszyć, dlatego jest dla mnie na prawdę ważny.
- Więc,,, - zaczynam rozmowę widząc że przyjaciel za bardzo delektuję się swoją ,bądź co bądź bardzo pyszną herbatą. 
  - A tak. - uśmiecha się i odstawia swój kubek na mały stolik dzielący nas. - I jak tam Twoje sprawy? 
- W jak najlepszym porządku. - uśmiecham się na samą myśl o Bardalu i o tym że wreszcie zaczyna się mi układać.
    Oddycham z ulgą, wolnym powietrzem które nie uciska, które po prostu oplata moje płuca by po chwili znów opuścić mój organizm. Czuję się inaczej, wolna od problemów, trosk, zbędnych myśli. Jest cudownie, idealnie. Chcę by ta chwilą trwała jak najdłużej, nie chce znów popaść w kłamstwa, znów uciekać i czuć ten okropny ból w okolicy klatki piersiowej. Być może to serce boli, jednak czasem zastanawiam się czy ja ciągle je tam mam. Bo przecież tak wiele osób zraniłam, pozwoliłam by oni cierpieli, bo mi było wygodniej odejść bez słowa. Jedynie ten cholerny ból przypominał że ono może jeszcze jest, że czas je odkopać z pośród kupy gruzu, który go przykrył. Wreszcie nauczyłam się walczyć o własne szczęście.
- Kennetha znasz już długo? - pyta uważnie mi się przyglądając.
- Kennetha? 
- Widziałem jak dziś rozmawialiście.
- Ah,,, był moim sąsiadem, tam w Oslo. - namiętnie wpatruję się w ciecz która zajmuję już tylko połowę mojego kubka.
- Tylko tyle? Ta rozmowa,,
- Byłam z nim, kochałam go. - przerywam w połowie zdania.  Czekam na reakcje Toma. Obserwuję i ciągle czekam. Widzę zakłopotanie, jak układa myśli. Wciąż czekam.
- Co się stało, że nie jesteście razem? -przychodzi mu to z trudem, lecz pyta.
- Zdradził. - wypowiadam tylko jedno słowa, ale jak bardzo bolesne. Tom podrywa się i jasnym spojrzeniem oplata moją twarz. Widzę złość w jego oczach, jednak to już przeszłość, więc nie powinien tak reagować.
- Jak to? Zabije,, - mruczy pod nosem, lecz nie uchodzi to mojej uwadze. Odstawiam już pusty kubek na mały stolik i podchodzę do chłopaka zajmując wolną powierzchnie obok nie go. 
- Na prawdę mi miło że się o mnie troszczysz. - uśmiecham się delikatnie. - Lecz, to już przeszłość  Być może to też moja wina, proszę nie rób nic czego mógł byś później żałować  - delikatnie opieram głowę na jego ramieniu. - Obiecaj mi proszę, że nie będziesz nic robił! 
- Ahhh,, - wdycha głęboko i delikatnie obejmuję mnie ramieniem. - Obiecuję. 
- A Ty? Pogodziłeś się z Andersem? 
- Tak, jest już ok. 
- W ogóle nie powinniście się kłócić, zawsze byliście dobrymi przyjaciółmi, odkąd pamiętam. - uśmiecham sie przywołując kilka wspomnień z dzieciństwa  Kilka na prawdę miłych wspomnień. Miły blondyn, brunetka, i niebieskooki brunet. Zadowolone dzieci, nie myślące o przyszłości, cieszące się chwilą obecną i swoim towarzystwem. Które wcale nie myślą o przyszłości, które cieszą się chwilą, lecz  chcą dorosnąć  nie wiedząc jakie przynosi to problemy.
  - Muszę znaleźć jakąś prace! - mówię opróżniając kubek, nie podnosząc głowy z ramienia blondyna.
- Dalej fotografia? 
- Teraz i dziennikarstwo. - uśmiecham się delikatnie.
- Widzę że wiele się zmieniło! 
- Nawet nie wiesz jak wiele! 


__________
Taki krótki,, ale chciałam dodać przed świętami.
Życzę wam wszystkim wszystkiego najlepszego, 
wesołych i szczęśliwych świąt w gronie rodzinnym.
Wesołego i szampańskiego sylwestra.
Dziękuję za liczne odwiedziny. 
Pozdrawiam. 

Metka.


wtorek, 11 grudnia 2012

"Trzynaście"




"Nigdy nie chciałam Cię stracić
A jeśli miałabym wybierać, wybrałabym Ciebie
Więc zostań, proszę, zawsze zostawaj
Jesteś jedynym na którym mogę polegać
Bez Ciebie moje serce zatrzymałoby się."




               Czy kochałam go? Tak, kochałam go całym sercem. Pierwszy raz w moim nie długim życiu pokochałam kogoś tak prawdziwie mocno. Z każdym jego spojrzeniem serce wyrywało się do niego, a krew pulsowała w żyłach dwa razy szybciej, powodując że moje policzki paliły. Z każdym lekkim muśnięciem jego dłoni, po moim ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze w każde najmniejsze miejsce. Pierwszy raz czułam coś takiego, coś na prawdę pięknego. Tęsknota gdy wyjeżdżał, sięgała apogenum i często kończyła się zamknięciem w domu. Jednak gdy nadchodził upragniony dzień powrotu, nic nie mogło zepsuć mi dnia. Wszystko do o koła wydawało się zwiastować że on dziś wraca, że w końcu będę mogła wtulić się w jego lekko wyrzeźbiony tors i poczuć jego zapach. Zapach ostrych perfum który każdego ranka zostawiał po sobie na mojej poduszczę  Czas spędzany z nim był czasem którego zawsze chciałam jak najwięcej, lecz zawsze musiał wyjść do "pracy", jednak obiecywał ze wróci. Wracał, zawsze wracał do średniego wzrostu brunetki, zakochanej w nim po uszy. Zawsze witałam go kubkiem aromatycznej kawy i delikatnym całusem który zawsze odwzajemniał. Jednak to zawsze się skończyło!
     Myślałam, ba, byłam przekonana że wie o moim uczuciu do niego. Że przecież tak owe istnieję, i z każdym dniem przybiera na silę. Było mi ciężko, cholernie ciężko nie zakochiwać się w nim każdego dnia, gdy kusił czułymi słówkami, gdy powtarzał Kocham. Zresztą ja rzadko to mówiłam, nie pozwalała mi na to chora ambicja  która zrażona ostatnimi zawodami miłosnymi przypominała o zdrowym rozsądku. Nie pozwalała przekroczyć pewnych granic, czym czasem go raniłam. Może dla tego stało się to co się stało. Może dlatego tego felernego dnia, zdradził a ja ponownie uciekłam. Z jednej strony uciekłam od kłopotów, z drugiej wpakowała się w jeszcze większe. Przepraszam, że często przeklinam, że często strzelam focha i nie jestem pierwszą lepszą którą możesz zaciągnąć do łóżka . Przepraszam, że wciągnęłam cię w tą bezinteresowną znajomość i ciągnęłam ją do okaleczenia mojego serca.Przepraszam, że mi tak cholernie zależy i przepraszam że kocham.
     Teraz siedział obok mnie z nadzieją że wyjaśnimy to co było nie potrzebne w naszym związku. Kątem oka spoglądam w jego stronę, jego zaciekawione spojrzenie przygląda się każdemu milimetrowi mojego ciała. Widziałam ze tęskni, że tak jak ja pragnie znów poczuć to ciepło które od nas biło. Lecz, ja nie potrafiłam tak po prostu wybaczyć, moje okaleczone serce nie mogło wciąż zapomnieć.
- Kochałaś? - powtarza pytanie, myśląc czy aby je wcześniej dosłyszałam.
- Kochałam, na prawdę kochałam! - mówię bardzo spokojnie, zadziwiając samą siebie, że tak potrafię.
- Więc, wybaczysz? - spogląda w moje czekoladowe tęczówki z ogromną nadzieją. A ja muszę go rozczarować.
- Nie Kenneth, nie teraz.
- Rozumiem. - spuszcza wzrok, jednak nie unika mojej uwadze drobna łza która spływa po jego policzku, którą szybko ociera tak bym jej nie widziała.
- Zrozum, nie potrafię. Nie chce Cię stracić, lecz, dajmy sobie czas. Przemyślimy to i podejmiemy decyzję czy aby na pewno warto to jeszcze ciągnąć! Proszę daj nam czas!
    Wiem, wiem to nie jest dla niego łatwe  przecież dla mnie też. To jest wręcz cholernie trudne, gdy nagle masz się odizolować, raczej na trochę odstąpić od osoby którą się kochało, naprawdę kochało. Więc nie dziwię się że on wcale nie chce się zgodzić, że nie potrafi tak, ja też nie potrafię. Lecz nie potrafię też po prostu wybaczyć. Jedyne co na teraz mnie stać, to przyjaźń, choć wiem że to nie żadne pocieszenie, lecz zawsze coś. Bo przecież nie chce go stracić, jednak jest w moim sercu i to uczucie które było między nami jeszcze w małym stopniu, ale ciągle trwa.
- Więc...
- Dajmy sobie czas, jednak nie chce by to wyglądało tak że unikamy się bo tak nie chce! - mówi z lekkim wyrzutem bo wie na co mnie stać, co mogę zrobić.
- Dobrze. - decyduję się delikatnie uścisnąć jego dłoń i odejść. W końcu moje problemy wychodzą na prostą.
__

   Kocham ten stan, gdy miasto pochłonięte jest w cudownej skocznej atmosferze. Gdy wszyscy do o koła żyją przez ten weekend tylko i wyłącznie skokami, nic więcej się nie liczy. Całe rodziny przychodzą by kibicować swoim rodakom w pierwszym tego rocznym konkursie. Inauguracja przypada na nasze Lillehammer, ale wszyscy się z tego cieszą. To na prawdę ważne wydarzenia dla tego nie wielkiego miasteczka, które w końcu tętni życiem. Cudowna puchowa sceneria, i oświetlona Lysgårdsbakken, gdzie u jej szczytu już pierwszy zawodnik przygotowuję się do skoku. Siada na belce, i widząc machnięci chorągiewki odpycha się od drewnianego drążka i pędzi w dół by wylądować już na dole. Tak się zaczyna.
Cudowna trzecia pozycja Bardala cieszyła, i to nie tylko mnie. Jednak dla mnie była cholernie ważna, tak jak dla niego. Dawała mu satysfakcję  a dla mnie było przyjemnością patrzyć na tak wesołego i szczęśliwego przyjaciela. Ten sezon zapowiadał się na prawdę dobrze.



"I never wanna lose you
And if I had to I would chose you
So stay, please always stay
You're the one that I hold on to
Cause my heart would stop without you"
~Stay~

____________________________________
Kolejny rozdział, mniej więcej zaspakajający moje potrzeby.
Pierwszy raz podoba mi się, choć nie w całości.
Jeśli ktoś czyta,,proszę o komentarz.
pozdrawiam,
Metka.


niedziela, 25 listopada 2012

"Dwanaście'





"W mojej pamięci,
Wszystkie małe rzeczy, jak sztylety w moich myślach.
W mojej pamięci.
Kiedy moja głowa krwawiła od słów, których nigdy nie znalazłam.
To zawsze, oznaczało, że nie mogłam Ci tego powiedzieć.'





               Nie mogę. Nie mogę znów uciekać, przecież to w niczym mi tak na prawdę nie pomoże. Nie zmieni tego, w końcu i tak będę musiała stawić czoła Kennethowi i przeszłości przez którą uciekłam z Oslo. Wcale nie będzie to proste, i wiem że będzie mnie znów wiele kosztowało. Wiele łez, bólu i cholernie dużo czasu, który poświecę by zrozumieć to co zrobił. Ale wiem że będzie warto, bo ucieczka to na prawdę nie jest dobra na rozwiązywanie problemów. Tylko dlaczego dopiero teraz jestem w stanie zrozumieć jak wiele błędów popełniłam, jak wiele ludzi zraniłam i przede wszystkim jak bardzo wiele cierpienia zadałam własnemu sercu. Ciągle jednak, gdzieś we mnie była ta okropna zdrada z którą nie mogłam ciągle się pogodzić, ciągle była i ciągle uwierała.
Stawić czoła problemom. Teraz to był mój cel, musiałam się na to dowarzyć. Ostatkiem sił zatrzymuję się przed bramą prowadzącą do wyjścia z obiektu. Ostatkiem sił odwracam się by ujrzeć skocznie i moje przeznaczenie które teraz gdzieś błądzi po jej obiekcie. Nie mogłam się poddać, musiałam chociaż spróbować zawalczyć o to by w końcu nie cierpieć. Czy to takie dziwne ze chciałam być szczęśliwa? Chyba jednak tak, a przeznaczenie wyraźnie dawało mi o tym znać. Po prostu Ten, tam u góry zaplanował dla mnie całkiem dość ciekawe życie, opiewające w pasmo kłopotów i cierpienia. Przecież kiedyś musiał nadjeść kres tego, i to ja musiałam postawić kropkę i zacząć nową historię, ze szczęśliwym zakończaniem  Nadeszła na to najwyższa pora.
Zostawiam wszystko i znów zajmuję miejsce na pustych trybunach  Ponownie zatapiam wzrok w sylwetkach podniebnych skoków, które to z każdym razem wyglądały inaczej. Każda choć prezentująca to samo odznaczała się wyraźnie od innych. Choć tacy sami, ich styl wyraźnie odznaczał się i był tym czymś wyjątkowym co pozwalało zabłysnąć. Każdy z nich prezentował się znakomicie. Wszystko co robili na co dzień nie szło na marne, każda drobna kropla potu owocowała teraz w wynikach i wspaniałych odległościach. A przecież na tym im zależało. Już za kilka dni początek sezonu, i to Lillehammer będzie pierwszym ważnym sprawdzianem dla nich. Skoczne miasto znów zatętni życiem przez te kilka dni, i będzie jak dawniej. To wspaniałe uczucie, spotykać ludzi przepełnionych pasją skoków na każdym korku ,powróci. Puste jeszcze dziś domki, pobliskie ulice, i przede wszystkim trybuny zapełnią się w cudownym rytmie skocznego świata. Znów zabiją jednym sercem i jedną miłością do jakże pięknego sportu. To niewyobrażalne jak jeden sport może łączyć tak wiele różnych sobie ludzi. Z różnych stron świata, mówiących różnymi językami. Na tą krótką chwilę wszyscy mówią jednym językiem, językiem Skoków Narciarskich.
Z ponownym rozmarzeniem nieobecnym wzrokiem wpatrywałam się w jeden punkt  który dla mnie był odległy. Szczególnie wyróżniający się rozbieg, teraz oświetlony sztucznym światłem reflektorów zachwycał jak każdego wieczoru, gdy tu przesiadywałam, czy to na zawodach czy też po prostu z konsternacji i potrzebie rozmyślania nad pewnymi problemami. Anders zawsze wiedział ze to moje ulubione miejsce, lecz jednak to nie on teraz towarzyszył mi. Postać mężczyzny który usiadł obok mnie nie przypomniała niczym wesołego, niebieskookiego Bardala. Wielkoluda który ostatnio znów był obecny w moim życiu. Ten osobnik był całkowitym przeciwieństwem Andersa. Spokojny opanowany, równie wysoki blondyn, jedyna rzecz która ich łączyła, którą ja odkryłam teraz, to miłość do skoków.
Usiadł obok, jednak nie zamienił słowa. Nie należałam do osób które zaczynają rozmowę, jeśli same nie są o coś zapytane. Wolałam by zostało tak jak jest. Trwaliśmy w ciszy, ale staraliśmy zrozumieć siebie. Co było między nami nie tak, dlaczego tak to się skończyło. Ja wiedziałam, lecz wciąż miałam wiele pytań które zaprzątały moje myśli,miałam nadzieję uzyskać odpowiedź na nie. I to była jedyna okazja by przestać kłamać  by dowiedzieć się całej prawdy. Nie ważne czy miało by to zaboleć, czy też nie, ważne było to by poznać cała prawdę.
- Zastanawia mnie, dlaczego nie powiedziałeś że żyjesz w tym świecie!? - pierwszy raz spoglądam na niego. Jego wzrok ciągle utkwiony w przestrzeni przed nim wyraźnie zareagował na moje pytanie. Czekałam na odpowiedź, dałam mu czas by  mógł poukładać to wszystko co teraz działo się w głowie. A działo się na pewno wiele, tak jak w mojej. Natłok myśli wcale nie ułatwiał nam tej rozmowy, która nawet się jeszcze nie rozpoczęła.
- Chciałem byś widziała we mnie tylko faceta. Pokochała prawdziwego mnie za to kim jestem a nie to co robię! - zdobywa się na odpowiedź, lecz nie obdarzył mnie swoim spojrzeniem, którego jednak mi brakowało. Za którym cholernie tęskniłam, a wiem że nie szybko zobaczę go tak pełnego miłości co kiedyś.
- Więc wolałeś okłamywać? Nie sądziłeś że kiedyś się dowiem? Że stracę zaufanie?
- Nie sądziłem że tak to się potoczy. Ale jednak ty też nie byłaś ze mną tak do końca szczera! - tak, nie byłam, i wiem że popełniłam wiele błędów. Lecz ja chciała zapomnieć o mojej przeszłości, a on żył w tym świecie na co dzień. Okłamywał z każdym wyjazdem, każdym konkursem czy zgrupowaniem, więc po czy jej stronie leży większa wina? Nie powiem tego głośno, to nie na moje siły.
- Myślisz ze nie było mi z ty źle? Że okłamuje osobę którą na prawdę kocham! - Miałam być silna jednak nie potrafię. Wiele łez ciśnie się pod powiekami, nie jestem w stanie ciągle udawać ze jest w porządku gdy tak wcale nie jest. Strumienie słonej cieczy pomieszanej z czarnym tuszem, bez mojej woli zapełniają moje jak dotąd blade policzki.
On obdarza mnie swoim spojrzeniem  lecz tak jak by innym. Nie jest to spojrzenie które chciała bym zobaczyć. Odszukuję w nim nutkę nie zrozumienie, ale nie wiem czym one jest spowodowane. Zastanawiam się nad sensem moich ostatnich słów, lecz nie znajduję w nich nic co mogło by sprawić dla niego kłopot lub niezrozumienie.
- Kochałaś mnie? -  bariera pęka. Bariera którą udało mi się zbudować.



"In my memory, all the small things,
like a tiggers in my mind.
In my memory, while my heart bleeds,
the words I'll never find.
That I always meant to say to you I can’t."







~Little Mix - Turn Your Face~
___________________________________
Więc kolejny trudny rozdział.
Wiele jeszcze spraw, jedna chyba wydaję mi sie ze już niedługo koniec.
Wiem, leczy chyba tak, ale jeszcze nie jestem pewna!
Dziękuję za wszystkie komentarze;) 
Pozdrawiam,
Metka.
ps. zapraszam również na:

poniedziałek, 19 listopada 2012

"Jedenaście"



   "Być może byłam naiwna, zatraciłam się w twoich oczach.
Nigdy tak naprawdę nie miałam szansy.
Mój błąd, nie wiedziałam, że jestem zakochana.
A Ty walczyłeś, by mieć przewagę."
        


        Nadrabiamy to co straciliśmy przez ten cały rok. Jakie to dziwne. Nienawidziliśmy się, bez słowa z chłodnym spojrzeniem mijaliśmy się na wzajem. A teraz, krótka rozmowa i jest tak jak było dawniej. Bez zbędnych słów, po prostu rozmawiamy o tym co jest, co było w naszym życiu, gdy byliśmy osobno. Gdy pozwoliliśmy  naszym drogą na chwilę się rozejść. To takie nie do zrozumienia, ale jakie cudowne, że ludzie potrafią sobie wybaczyć. Nie byle jacy ludzie, przecież niegdyś najlepsi przyjaciele. Być może dlatego było nam łatwiej zrozumieć się na wzajem. Już nie pytam więcej, po prostu cieszę się ze jest już dobrze.
Opowiadasz o tym jaki tamten rok był dla Ciebie dobry. Jak odnalazłeś się w skokach, jak szło ci z każdym razem coraz lepiej. Nie pomijasz też swoich przypadkowych pomyłek, tego ze powinęła Ci się noga, nie wstydzisz się błędów. Jednak udało Ci się, zdobyłeś to swoje upragnione pierwsze miejsce w turnieju Pucharu Świata. Jednak nie za sprawą szczęścia. Główną przyczyną były długie wyczerpujące treningi,którym poświęcałeś się każdego dnia.  Ale mnie przy Tobie nie było, w najlepszych chwilach Twego życia.
A ja.? Ja opowiadam jak zdążyłam, tam w Oslo, skończyć drugi kierunek na uczelni. Jak tęskniłam za tym co zostawiłam tu, jak to wszystko bolało. Jak poznałam sąsiada, który stał się moim jedynym przyjacielem, tam. Dlaczego wróciłam.? Pytasz, a ja nie wiem co powiedzieć. Nie jestem jeszcze pewna czy chciałbyś usłyszeć że zakochałam się w nieodpowiedniej osobie, więc nie mówię Ci tego. Tłumaczę że straciłam zaufanie do przyjaciela, że zawiódł mnie i to bardzo. Wolałam wrócić tu, znów poczuć ból, niż zostać tam i widywać go na korytarzu. Nie mówię Ci całej prawdy. Nie wiesz ze znów uciekłam od problemów które mnie dopadły. Znów ucieczka okazała się lepszym wyjściem niż po prostu rozmowa.
***
Znów powracam pod ten pełen wspomnień obiekt. Lysgårdsbakken znów przywołuje wspomnienia, te złe, ale również tez z wczorajszego dnia. Które w końcu były takim miłym przerywnikiem w moim pobycie tu. Pobycie który miał być już na stałe, przecież nie chciałam wracać do Kenetha, który czekał tam w Oslo. Kolejne odrzucane połączenie od Niego uświadamiało mi że nie mam po co tam wracać. Może chciał wyjaśnić to co zrobił, jednak mi wystarczało w pełni to co zobaczyłam. Teraz miałam nadzieję ze już będzie w moim życiu lepiej. Nadzieja szybko wygasała, choć sama nie wiedziałam dlaczego. Z każdym krokiem który przybliżał mnie do grupki starych znajomych, w sercu czułam tylko delikatne ukłucie. Z uśmiechem, jeszcze uśmiecham na ustach zajęłam miejsce na trybunach, gdy oni udali się na górę by oddać skoki. Obserwując każdy kolejny skok, w głębi marzyłam by znaleźć się tak w powietrzy i przez chwilę być z dala od problemów, z dala od codziennego życia. Od tego co tak okropnie w ostatnim czasie mnie przytłaczało. Może już w pewnym stopniu było ok, było dobrze, jednak nie wyjaśniona sprawa ciągle uwierała, była niekomfortowa. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, jak szybko znajdzie się okazja by ją wyjaśnić.
Obserwowałam w locie sylwetkę, która wydawała mi się być niepozornie znajoma, taka bliska, jakbym ja znała z drobnym szczegółem. Podziwiałam ułożenie nart skoczka, jednak nadal nie wiedziałam kto kryję się pod tym szarawym kombinezonem. Do czasu. Poznając go żałowałam, że chciałam poznać postać nieznajomego. Wysoki blondyn przeczesuję dłonią, swoje lekko dłuższe włosy, i z uwodzicielskim uśmiechem wodzi wzrokiem po psutych trybunach. Tak jakby miał nadzieje spotkać na nich kogoś, kto zwróci na niego swoją uwagę. Tym razem mu się udaję. Jestem jedyną osobą na tej pustej przestrzeni,jednak nie mogę ominąć wzrokiem jego sylwetki. Dostrzega mnie, i po niedługim czasie rozpoznaję  Ja w tym czasie analizuję z głowie to, jak bardzo mało wiedziałam o jego życiu. Przecież nigdy nie mówił że jest skoczkiem, że żyje w tym świecie. Więc w jakim zakłamanym świecie ja żyłam! Znów zdaje sobie sprawę jaka jestem łatwowierna. Starałam się uciec od tego co działo się w moim życiu już dwa razy, a to wszystko zawsze z dwojoną siłą mnie goniło. Jaka ironia w tym wszystkim, nie warto uciekać przed przeznaczeniem. Tak ja uciekałam przed Andersem i teraz znów uciekam przed Kenethem. Uciekam, tak znów próbuje opuścić teren skoczni. Mówią że człowiek uczy się na własnych błędach, jednak to nie odnosiło się do mnie. Wolałam brnąć w kłamstwo w którym trwałam, niż znów podjąć się rozmowy, może nie prostej, lecz na pewno skutecznej.


"Maybe I was naive, got lost in your eyes
And never really had a chance

My mistake, I didn't know to be in love
You had to fight to have the upper hand"

______________________________
Być może się spodoba. 
Miało być juz dobrze, a ja znów namieszałam,
 ta historia nie będzie taka prosta.
Więc mam nadzieję że nie jesteście zawiedzeni! 
Pozdrawiam. 
@meeeetka.

Ps. Zapraszam na nowego bloga z opowiadaniem o siatkówce.


środa, 7 listopada 2012

"Dziesięć"




"Co powinienem zrobić, skoro moją najlepszą częścią zawsze byłaś ty?
Co powinienem powiedzieć kiedy czuję,
 że nie mogę wydusić z siebie słowa, a z tobą wszystko w porządku?
Rozpadam się na kawałki
Rozpadam się na kawałki."



                       Chcieliśmy porozmawiać a teraz żadne z nas nie chce rozpocząć rozmowy. Nie chce się odezwać aby przerwać tą ciszę , która panuje już od przeszło dziesięciu minut. Jednak dochodzę do wniosku  że przecież to ja oczekiwałam tej rozmowy, to ja o nią zabiegałam więc ten pierwszy krok należy do mnie. Staram się wydusić z siebie choć cichą zachętę do rozmowy, jednak zaschnięte gardło wcale nie pomaga. Łapię za szklankę wody i wypijam ją duszkiem. Przyglądam Ci się, czy aby przez te parę sekund nie nabrałeś ochoty by rozpocząć rozmowę, jednak ty nadal wpatrujesz się w swój kubek pełen kawy. Zastanawiam się jakie dobrać słowa, od czego zacząć. Wydawało się że będzie to prosta rozmowa, powiemy co nam się nie podoba i spróbujemy to naprawić. A w rzeczywistości jest całkiem inaczej.  Problemy tak na prawdę nas przerastają, i wcale nie chcemy podjąć się ich naprawy.
- Więc,, - w końcu próbuję rozpocząć jaki kolwiek dialog z Tobą, by rozładować napięcie, które tworzy się między nami. Podnosisz wzrok z nad czarnej cieczy i uważnie przyglądasz się mi. Twoje spojrzenie mąci moje myśli, tak, że nie wiem co mam teraz powiedzieć. Poukładana przez te kilka minut, regułka nagle traci sens i dialog który chciałam nawiązać wcale nie powstaje. Ale napięcie między nami ginie, nagle nie ma go. Przez kilka sekund znów stajemy się tymi dobrymi przyjaciółmi, tak jakby nigdy nic złego między nami się nie wydarzyło. Nie trwa to jednak tak długo, jak bym tego chciała. Odwracasz swój wzrok, a nić porozumienia która poswatał miedzy nami znika, tak jak się pojawiła. Znów muszę zawalczyć o to co było. Tym razem nie mogę się poddać.
- Przepraszam! - spoglądam na Ciebie. Chcesz mi przerwać i coś powiedzieć, jednak nie mogę Ci na to pozwolić. - Przepraszam, że zamiast zwykłej rozmowy wybrałam ucieczkę. Przepraszam że namieszałam w Twoim życiu, że pozwoliłam je zniszczyć, jednak ja nie potrafiłam poradzić sobie z Twoim uczuciem. Anders zrozum, po prostu bałam się tego co sama czułam!
- A co czułaś?
- Nie wiem już,,, wiem że kochałam Cię. - spoglądasz na mnie z dziwnym błyskiem w oku. Nie wiem czy to co kiedyś czułeś do mnie nadal istnieje, czy po prostu wypaliło się jak każda nie pielęgnowana miłość. Ale ten błysk, upewnia mnie w tym że to co było, jeszcze gdzieś głęboko jest, ciągle czeka by na nowo je odtworzyć. Tylko ja ciągle nie wiem co do Ciebie czuję. - Kochałam Cię dziwną miłością, sama tak do końca jej nie rozumiałam.
- Więc wolałaś uciec, niż spróbować ją zrozumieć.?
- Anders,,,
- Nie,, przepraszam. Po prostu próbuję Cię zrozumieć. - wstajesz ze swojego miejsca i podchodzisz do mnie, łamiąc wszystkie przeszkody. Dziwna bariera która powstała między nami ginie, nagle czuję się jak dawniej. Lecz dziwny niepokój nadal towarzyszy mi. Boje się tego co będzie dalej. Czy jesteś w stanie zrozumieć mnie, i spróbować żyć tak jakby się to nie wydarzyło? Wiem że to trudne, cholernie wręcz, jednak mam nadzieję że spróbujemy.
- Liv wiesz że nie jest to dla mnie proste! - spoglądasz w moje tęczówki  w których pojawiają się pierwsze łzy. Po prostu tracę nadzieję że może być dobrze, że potrafisz mi wybaczyć.
- Wybacz proszę, nie chciałam zranić. Wiem ze jednak to zrobiłam, ale myślałam że gdy wyjadę zapomnisz, nie będzie tego bólu. - ocieram pierwszą łzę która mimowolnie spłynęła po moim bladym policzku.
- Jak miałbym zapomnieć skoro Cię kochałem?!
- Przepraszam.. - powtarzam któryś już raz, wciąż mając nadzieje ze wybaczysz. Cicha nadzieja, lecz ciągle nadzieja. Jesteś dla mnie zbyt ważny, bym mogła pozwolić Ci po prostu odejść, zostawić mnie teraz samą. Widzę jednak w Twoich niebieskich tęczówkach, że też byś chciał w końcu zostawić przeszłość i  zacząć od nowa.
- Wybaczysz mi?
- Byłbym idiotom gdybym tego nie zrobił! - przyciągasz mnie delikatnie do siebie i zamykasz w mocnym uścisku. Pierwszy raz od dłuższego czasu czuję się bezpiecznie, bez jakich kolwiek problemów. Czy teraz będzie już dobrze?


"What am I suppose to do when the best part of me was always you
What am I suppose to say when I'm all choked up and you're OK
I'm falling to pieces, yeah
I'm falling to pieces."

___________________________
Hmmm,,, znów coś co trochę mi się podoba.
Mam nadzieję że zadowoleni z takiego obrotu sprawy! 
Zapraszam również na mojego drugiego bloga, którego tematem też jest przyjaźń,
jednak trochę inna. 
Pozdrawiam.
@meeeetka
Metka.

sobota, 3 listopada 2012

"Dziewiąty"




"Show me what it’s like
To be the last one standing
And teach me wrong from right
And I’ll show you what I can be"


         Potrzebujemy rozmowy, po prostu kilku słów wyjaśnienia. Bo każde z nas zagubiło się już w tej całej naszej historii. Nie wiemy co sądzić o sobie nawzajem  Ja z jednej strony widzę Ciebie zimnego, oschłego w stosunku do mnie, jednak z drugiej strony ciągle zależy Ci na tym co dzieję się z nami. Widzę że trochę boli Cię to jaka ja jestem dla Ciebie, a staram się być obojętna na wszystko. Obojętna na to że ranisz, że tak na prawdę wolał byś mnie już nie znać, bo przecież niszczę Twoje życie. Ale nie wiesz że wcale tego nie chce, chciałabym to wszystko cofnąć, te wszystkie źle wypowiedziane słowa. Cofnąć i zmienić,a może potoczyłoby się to całkiem inaczej, może nie musielibyśmy teraz cierpieć. Tylko szkoda że uczymy się dopiero na własnych błędach, dopiero później szukamy lepszych rozwiązań.
W ciszy analizujesz moje słowa, to krótkie "nie chciałam Cię zranić", gdzieś uderzyło w Twój czuły punkt. Widzę to, widzę to w Twoich tęczówkach w których nie ma już tego chłodu, w końcu są takie jak dawniej. Tak cudownie niebieskie, może nie pełne szczęścia, ale widać w nich już cząstkę tego starego Ciebie. Ale nadal nie jest to to czego bym chciała. Wiem że będę musiał jeszcze wiele zrobić by odnaleźć tego mojego przyjaciela, tego mojego przyjaciela z którym uwielbiałam spędzać każdą wolną chwilę. Wiem że to jeszcze nie prawdziwy Ty, ale wiem ze jest on gdzieś tam nadal w środku.
- Chcę tylko prosić o kilka minut rozmowy. - decyduję się na ten najważniejszy krok. Wiem ze to będzie cholernie trudna rozmowa i będzie nas kosztować wiele, ale wiem że warto. Może właśnie w tedy wyjaśnimy sobie wszystko, może wspólnie dojdziemy do tego co będzie dalej, co będzie z naszą przyjaźnią, która gdzieś tam jeszcze jest, jeszcze istnieje. Ale to jeśli się zgodzisz, bo wiem że może być inaczej. Przecież wcale możesz już nie potrzebować tej naszej przyjaźni, może jest ci lepiej bez niej. Lecz we mnie tli się ta nadzieja że tak nie jest.
- Dobrze, jednak nie tu! - spoglądam na Ciebie pełnym wdzięczności wzrokiem. Wiem ze to jest trudne, jednak tak trzeba.
- Wiem, to nie jest dobre miejsce. Hmmm może u Toma.? - poddaje moje tymczasowe mieszkanie jako miejsce naszego spotkania, bo wydaję się ono być opcją najbardziej optymalną. Dla mnie jest azylem, w którym zaczęłam żyć na nowo, więc może i będzie miejscem naszego pojednania.
- Niech tak będzie.
**
- Na pewno chcesz zostać sama Liv? - Tom spogląda na mnie z troską. Wie ze się denerwuję, jednak nie mogę prosić go by został. Jest to rozmowa pomiędzy mną i Tobą, nikt więcej nie powinien nam pomagać w dojściu do słusznych wniosków.
- Nie Tom. - uśmiecham się by zatuszować emocję targające mną.
- Więc wiesz, dzwoń. - odwzajemnia uśmiech i zostawia mnie samą w mieszkaniu.
Próbuję opanować moje nerwy, jednak nie jest to proste, a trzymany przeze mnie kubek wymyka się z moich rąk. Pospiesznie odkładam go na blat i próbuje zając czymś moje trzęsące się ręce  ale i tak to nie pomaga. Po paru minutach rozlega się dzwonek. Podchodzę do starych mahoniowych drzwi i jednym ruchem ręki uchylam ich skrawek. Po drugiej stronie widzę Twoją niczym nie wzruszoną twarz. Czy tylko ja się tak denerwuję?
- Wejdź. - wpuszczam Cię do mojego azylu i zamykam drzwi do tego realnego świata.
- A więc,,,,.



"Pokaż mi jak to jest
Być ostatnim, który się trzyma na nogach
I naucz mnie odróżniać dobro od zła
A ja pokażę Ci, czym potrafię być"
____________________________
Zadowolona z tego co napisałam.
Nie wiem dlaczego ale lubię tą historię.
Tym bardziej ze bardzo dobrze mi sie ja piszę.
Proszę o komentarze.
Pozdrawiam.
@meeeetka


sobota, 27 października 2012

"Ósmy"


"Now I’m
Wondering why
I’ve kept this bottled inside
So I’ve started to regret not telling all of it to you

So if I haven’t yet
I’ve gotta let you know"



       To nie jest proste  Staram się zdobyć na krótkie słowa w Twoją stronę, jednak przez moje gardło nie chce przedostać się najmniejszy dźwięk. Być może dlatego że Twoje chłodne spojrzenie paraliżuję moje komórki. Z drugiej strony ciągle szukam odpowiedzi na pytanie skąd tyle chłodu, tyle chłodu do mnie. Zdaje sobie sprawę, że ja chyba tęsknie. Nigdy nie spodziewałabym się że po tym co było między nami, będziesz taki obojętny na mnie.  Wręcz zły z tego powodu że ingeruję znów, w jakiś sposób w Twój skoczny świat, być może bardzo mały sposób, ale jednak. Znów burzę Twój już idealnie poukładany i zaplanowany, co do najmniejszych szczegółów, plan. Czuję się dziwnie. Kolejna próba, jednak bezowocna. Nadal stoisz przede mną i oczekujesz na mój ruch, a ja nie jestem w stanie nic zrobić.
We wszystkim orientuję się Tom, który w najmniej oczekiwanym momencie  odciąga mnie na bok i sam staje twarzą w twarz z Tobą. Wymieniacie spojrzenia, jednak nie to spojrzenia co kiedyś. Teraz spoglądasz na niego pełnym pogardy wzrokiem, tak jak by był gorszy od Ciebie, ale niby w czym? To On potrafił mnie zrozumieć, zachował się w sposób, którego oczekiwałam od Ciebie. Ale to co działo się między wami bolało. Bolało bo wiedziałam że jest to spowodowane przeze mnie. Staram się zdobyć na jaki kolwiek gest by przerwać całą tą sytuacje, jednak moje sparaliżowane ciało nadal odmawia posłuszeństwa. 
- On przyszła tu ze mną! Jeśli ci się to nie podoba możesz wyjść. - Tom posyła Ci pełne złości spojrzenie i podchodzi do mnie.
- Tom mówiłam że to nie jest dobry pomysł! Na prawdę będzie lepiej jak pójdę.. - szepce chłopakowi na ucho, tak abyś Ty tego nie usłyszał. Nie chce byś wiedział co czuję. Nie chce byś wiedział że to sprawia cholerny ból. 
- Nie Liv, jeśli to ze tu jesteś komuś nie pasuję, niech sam opuści skocznie. - spogląda na mnie pełnym troski wzrokiem i prowadzi do jednego z domków. Zastanawiam się co Ty w tej sytuacji zrobisz. Poddasz się i dasz za wygraną? To nie byłoby do Ciebie podobne, liczę się z Tym że będziesz robił wszystko bym czuła się ty źle.
***
Staram się skupić swoją uwagę, na wykonywanych przez chłopaków skokach. Jednak Ty mi to uniemożliwiasz. Twoja obecność tuż obok mnie, tylko dwa krzesła dalej wcale nie pomaga. Wyraźne napięcie, które wyczuć mógł by każdy, z każdą chwilą ciszy rośnie. Nie chce tego przerywać, bardziej odpowiednim słowem było by "boję się . Jednak to swego rodzaju napięcie, jest okropnie uciążliwe, trudne do wytrzymania, chcąc nie chcą muszę je przerwać.
- Nie chciałam w cale tu być! - przerywam uciążliwą ciszę, wypowiadając słowa które są odpowiedzią na Twoje pierwsze pytanie do mnie. Staram się na Ciebie nie spoglądać. 
-  To więc co tu robisz? - Ty też starasz się być na wszystko obojętny. Jednak wiem ze wcale tak nie jest  Jednak interesuje Cię to co robię z Tomem, i to co robię tu.
- Wiem że przeszkadza Ci to że tu jestem. Że nagle wracam i niszczę świat który zdążyłeś sobie ułożyć beze mnie, jednak Bardal ja też mam uczucia! - zadziwiając Ciebie, jak i zarówno siebie, mówię wszystko co w tym momencie leży mi na sercu. 
- Po prostu nie mogę zrozumieć po co wracasz, przecież nie masz do czego. - mówisz bez uczuć, jednak nie zdajesz sobie sprawy że ranisz. 
- Nie spodziewałam się tego, myślałam że chociaż jedna osobą będzie szczęśliwa. Jednak okropnie się pomyliłam. Wstaje ze swojego miejsca nie mogąc już dłużej tłumić swoich emocji. Wymijam rząd krzeseł i zostawiam Cię samego. Odprowadzasz mnie zdezorientowanym wzrokiem. Nie wiem czy rozumiesz że te słowa dotyczą Ciebie. 
- Liv,, - wybiegasz za mną zatrzymując mnie tuż przy bramie prowadzącej do wyjścia. Nie wiem co chcesz mi powiedzieć, jednak czy na pewno chce to usłyszeć.
           Może wcale nie chce wiedzieć co o tym wszystkim sądzisz. Wole pozostać w nieświadomości, niż kolejny raz cierpieć. Próbuję opanować targające mną emocję, tak by w końcu móc spojrzeć ci w oczy. Staram się by łzy w końcu przestały spływać po moich policzkach. Jednak gdy Ty kładziesz swoja dłoń na moim ramieniu, kolejne drobne łzy cisną się z pod moich powiek. Zdaje sobie sprawę, co zrobiłam. Jak bardzo zraniłam Ciebie i siebie wyjeżdżając. w tedy może wystarczyła by jedna rozmowa, jednak która rozmowa, wiem, nie było by jak dawniej, ale jednak nie było by tak jak teraz! Nie raniły by mnie Twoje słowa, Twoja chora obojętność. Po prostu były by dobrze. 
- Anders ja nie chciałam Cię zranić, jednak to było za wiele! 

"Zastanawiam się
Dlaczego tłumiłem to w sobie
Zaczynam żałować, że nie powiedziałem ci tego wszystkiego
Więc jeśli jeszcze tego nie zrobiłem teraz ci powiem"
_____________________
Hmmm,,, w końcu coś naskrobałam,, nie spełnia wszystkich moich oczekiwań ale ma nadzieję ze się spodobał! 
@meeeetka





sobota, 13 października 2012

"Siódmy"


               



"You’re never gonna be alone
From this moment on
If you ever feel like letting go
I won’t let you fall
You’re never gonna be alone
I’ll hold you till the hurt is gone"


                Przepłakana noc, długa rozmowa i wsparcie przyjaciela. Tymi słowami mogłam opisać poprzedni wieczór, długi, pełen bólu wieczór. Bólu którego na prawdę nie chciałam, a spowodowała go moja własna głupota. Mogłam po prostu z Tobą porozmawiać, wyjaśnić to co działo się między nami, niestety mój strach nie pozwolił, i teraz cierpię za źle podjętą decyzję. Oddałabym wszystko by cofnąć moją decyzję, by po prostu przyjść na umówione spotkanie z Tobą. Być może nie bylibyśmy już tak dobrymi przyjaciółmi, nie układało by się między nami tak dobrze, ale nie musiała bym cierpieć z powodu Twojej obojętności i chłodu. Czasem zastanawiam się czy aby na pewno twoja obojętność była spowodowana tym uczuciem? Czy może było coś jeszcze, o czym nie wiedziałam?
        Mimo że zegarek wskazuje godzinę dziewiątą piętnaście, i jestem przekonana że Tom nie śpi, prawie na palcach przemierzam drogę do kuchni, by w razie gdyby spał nie obudzić go. W myślach wspominam to co chłopak wczoraj dla mnie zrobił, to jak się zachował, jak się mną zaopiekował. Byłam mu cholernie wdzięczna. Nie za to że mnie przenocował, choć też, lecz za to jaki był. Mimo że czasem nie było między nami najlepiej, drobne sprzeczki, wytykanie sobie błędów, zaopiekował się mną i w najmniej spodziewanym momencie okazał się prawdziwym przyjacielem. Byłam mu na prawdę wdzięczna, za wszystko.
       Przekraczając próg przestronnej kuchni, docierają do mnie zapachy świeżo zaparzonej kawy. Miły aromat roznosi się nad pomieszczeniem, a nad kuchenką zauważam pochyloną sylwetkę mojego przyjaciela.
- Dzień dobry. - cichymi słowami witam się z nim, przerywając mu to co właśnie robił, by zobaczyć jego szczery uśmiech.
- Dzień dobry, jak się czujesz? - pyta z troską nie odrywając ode mnie swojego wzroku.
- Dobrze,, choć mogło by być o wiele lepiej. - nalewam sobie do dużego czerwonego kubka, aromatycznej cieczy i zajmuję jedno z miejsc przy niedużym stole. Uśmiecham się łagodnie, by trochę uspokoić chłopaka, widzę jego zatroskane spojrzenie.
- Zaraz będą omlety. - posyła mi jeszcze jeden uśmiech i wraca do wykonywanej czynności.
- Przecież wiesz ze mogę sama zrobić śniadanie, i tak już za wiele sprawiłam Ci kłopotu  - próbuje wytłumaczyć chłopakowi że wcale nie musi robić tego wszystkiego dla mnie. Jestem dorosła i potrafię  chociaż w małym stopniu o siebie zadbać.
- Liv,, jesteś moim gościem  wiec nie protestuj tylko się częstuj. - stawia przede mną talerz pełen przepysznego omletu, nie protestuje więc więcej. - Ale ja zmywam! - dodaje zajadając się pierwszym kawałkiem.
      Nastaje między nami długa cisza, ale nie ta uciążliwa której nikt nie chce, lecz ta w której każdy układa swoje myśli. Ja zastanawiam się nad tym w jaki sposób odwdzięczę się chłopakowi,przyjacielowi który mnie przygarną. Zanim zdążyłam się obejrzeć z mojego talerza znika cały posiłek.
- Liv,, co chcesz zrobić? - w końcu Tom przerywa ciszę.
- Nie wiem,, nie mam pojęcia. - zawieszam swój wzrok na pustym talerzu, bawiąc się widelcem.
- Może rozmowa?
- Ale myślisz że on będzie chciał? Po tym wszystkim?
- Warto spróbować,, jeśli coś do Ciebie czuł, na prawdę warto. Liv,, spójrz na mnie.- Tom zabiera z moich dłoni talerz, czym zmusza mnie bym na niego spojrzała.
- Tak? - zawieszam moje spojrzenia na jego tęczówkach.
- Pamiętaj ze zawsze możesz na mnie liczyć. - uśmiecha się delikatnie i zmierza w kierunku kranu, gdzie zabiera się za mycie naczyń.
- Tom,, dziękuję ci za wszystko.
***
- Tom ale ja na prawdę nie powinnam tam iść.! - przekonuję przyjaciela że moja wizyta na ich treningu nie jest dobrym pomysłem.
- Kiedy chcesz z nim porozmawiać?
- Nie,, to nie jest dobry pomysł. - zabieram z ręki chłopaka klucze i ruszam w kierunku jego mieszkania.
- Liv,, jak nie teraz to kiedy? - krzyczy za mną. - Zawsze będzie coś by to przełożyć. - zatrzymuję się i zastanawiam się nad sensem słów przyjaciela. Ma rację, cholerną rację, zawsze znajdę coś by nie wyjaśnić z Tobą wszystkiego. Jednak strach przed tym co możesz mi powiedzieć przerasta mnie.
- Dobrze, a co jeśli spanikuję? Jeśli się nie odezwę.
- Ahh znam cie na tyle, by powiedzieć że na pewno tak nie będzie. - uśmiecha się i ciągnie mnie w stronę obiektu skoczni.
      Lysgårdsbakken powoduję że wraca dzieciństwo, rozbiegany niebieskooki brunet, z którym każdego dnia powracałam pod ten obiekt. Uśmiechnięta dziewczynka która uwielbiała przesiadywać na dużych trybunach i oglądać loty swojego przyjaciela. Wesołe rozmowy, siniaki czy inne razem przeżyte przygody. Wszystko przeplatane kłótniami z rodzicami, ucieczkami z domu, czy nocowaniem na niewygodnych, choć dających pewien rodzaj bezpieczeństwa, trybunach  Łapię za ramię, towarzyszącego mi przyjaciela. Chłopak spogląda delikatnie w ramię ale nie cofa uścisku, wie że wejście tu wiele mnie kosztuje. Fala gorąca która towarzyszy mi przekraczając bramy obiektu nie jest miłym uczuciem.
- Liv,? - do moich uszu dociera szorstki głos, Twój głos. Odwracam się o 180 stopni, Twoje chłodne spojrzenie znów przenika każdą komórkę mojego ciała. Biorę głęboki oddech i próbuję zdobyć się choć na krótkie "cześć", jednak coś mnie powstrzymuję.
- Co ty tu robisz? - Twój szorstki głos, sprawia ze w moim sercu powstaje drobna wyrwa, dziura którą spowodowałeś właśnie TY. Twoja obojętność, cholerna obojętność, względem mnie. Bardal, to cholernie boli.


"Nigdy nie będziesz sama
Od tego momentu
Jeśli kiedykolwiek poczujesz, że odpuszczasz

Nie pozwolę ci upaść

Nigdy nie będziesz sama

Będę trzymał cię aż ból nie odejdzie"




_________________________________________________
No to kolejna część czegoś,, hmm,, nie jestem zadowolona z moich dialogów, są jakieś takie dziwne,, nie pasują mi,, ale cóż jest kolejny.
Dziękuję za wszystkie komentarze.!
@meeeetka

wtorek, 25 września 2012

"Szósty"


     Nadszedł czas by w końcu zmierzyć się z prawdą. Choć nie jest to rzecz na którą mam ochotę, muszę to zrobić. Nie tylko dla siebie, również dla Toma, i przede wszystkim dla Ciebie. Dla wszystkich którzy wierzą w głupie kłamstwa i wymysły innych ludzi. Skoro Ty nie potrafiłeś tego zrobić, to jest to nowe wyzwanie dla mnie. Staram się wrócić myślami do początku, do tego jak to się zaczęło.
    Przecież przyjaciółmi byliśmy niemal od najmłodszych lat. Mimo że byłam trzy lata młodsza od Ciebie, nie wstydziłeś się pokazywać z "tą małą brunetką" i mówić o mnie "Moja koleżanka". Byłam przy Tobie od pierwszego dnia kiedy stanąłeś na  nartach, kiedy zapałałeś miłością do tego jakże pięknego sportu. Towarzyszyłam podczas pierwszego konkursu, pierwszej wygranej, a nawet pierwszego upadku. Zawsze starałam się podnieść Cię na duchu gdy widziałam że jest coś nie tak, że jesteś nie zadowolony z twoich skoków. Ale przecież Ty nigdy nie pozostawałeś mi dłużny. Kryłeś przed rodzicami gdy pierwszy raz się upiłam, gdy opuszczałam treningi na które tak ciągle mnie wysyłali. Jako jedyny nie krytykowałeś gdy powiedziałam że nie chce trenować, że chce się uczyć, studiować i zdobyć dobre wykształcenie, a później prace. Czasem przez moją głowę przelatywały myśli że moi rodzice są bardziej zafascynowani Twoją osobą niż mną, ich jedyną rodzoną córką. Ale czemu się dziwiłam. Spełniałeś ich marzenia które chcieli przelać na mnie, a przecież ja nie chciałam być sportowcem. Brak czasu dla rodziny, wiele wyrzeczeń i ciągłe treningi. Dla mnie nie było to czymś w czym bym się odnalazła na daną chwilę. Jednak dla Ciebie tak. Właśnie dlatego podziwiałam Cię i każdego dnia kibicowałam Ci.
    Ten ciepły lipcowy dzień nie zapowiadał tych wszystkich katastrof, nie zwiastował że teraz będziemy spoglądać na siebie z taką obojętnością i chłodem. Jak każdego dnia Ty udałeś się na trening, a ja razem z Tobą. W wakacje lubiłam spędzać czas na skoczni, a oprócz Ciebie i paru skoczków nie miałam bliższych znajomych, z którymi mogła bym spędzać letnie popołudnia. Owszem miałam parę dobrych koleżanek, jednak większość z nich wyjeżdżała w różne strony bo w końcu mają wakacje. Z uśmiechem na ustach towarzyszyłam Ci gdy już spokojnym marszem zbliżaliśmy się do obiektu skoczni. Ale to nie było na tyle istotne by zmienić nasze dotychczasowe życie. Wszystko zmieniło dla mnie swój bieg, gdy po cichej domówce u Toma, usłyszałam od Ciebie parę tych krótkich słów. Ty zawsze poukładany, z planem na życie, postanowiłeś zaszaleć. Postanowiłeś się upić tak by na drugi dzień nic nie pamiętać i obudzić się z mocnym bólem głowy. Do pewnego momentu znajomości z Tobą cieszyłam się że nie pamiętasz. Ja pamiętałam to wszystko zbyt dobrze. Jednak jakie było moje zdziwienie gdy dowiedziałam się że wszystko pamiętasz, że po prost udawałeś.
    Chwiejnym krokiem prowadziłam Cię do Twojego mieszkania. W końcu nie mogłam Cię tak po prostu zostawić samego. W Twojej kieszeni odnalazłam kluczę i otwarłam drzwi frontowe. Z trudem zaprowadziłam Cię do sypialni i zostawiłam na łóżku.
- Liv, poczekaj! - gdy już opuszczałam twój pokój, złapałeś  mnie za nadgarstek i przyciągnąłeś do siebie tak, że byłam zmuszona usiąść Ci na kolanach. Spoglądając w Twoje niebieskie tęczówki zastanawiałam się co ty wyprawiasz. Uśmiechałeś się delikatnie i zaplatając dłonie w moich długich włosach złożyłeś na moich ustach drobny pocałunek. Przez dłuższą chwilę byłam bierna na Twój dotyk i pocałunki, jednak nie na długo. Popełniłam największy błąd i oddałam Ci się. Po prostu się z Tobą kochałam. Po wszystkim, gdy już leżałeś obok mnie i bawiłeś się kosmykami moich włosów, wypowiedziałeś dwa krótkie słowa, które wszystko zmieniły.
- Kocham Cię!
    Kolejnego dnia budząc się obok Ciebie, zastanowiłam się nad tym co ja najlepszego zrobiłam. Wspólnie zniszczyliśmy naszą przyjaźń! Opuściłam Twój dom za nim Ty zdążyłeś się obudzić. Każdego kolejnego dnia starałam się udawać że nic się nie stało, a Ty nic nie pamiętasz. Jednak po tej nocy nie potrafiłam zachowywać się tak jak dawniej. Wszystko było inne. Każde Twoje zachowanie inaczej interpretowałam, ciągle zastanawiałam się nad sensem tych dwóch krótkich słów wypowiedzianych przez Ciebie. Czy powiedziałeś to bo byłeś po prostu pod wpływem upojenia alkoholowego, czy jednak nie! Ale czy ja jestem w stanie odwzajemnić Twoje uczucia, czy ja czuję to samo! Każdego dnia starałam się sobie odpowiedzieć. Bałam się że jednak nie potrafię, że jesteś dla mnie po prostu przyjacielem.
     Nie potrafiłam znaleźć dobrego rozwiązania dla całej tej sytuacji. Nie miałam siły udawać przed Tobą że jest w porządku, nie potrafiłam już dłużej. Dlatego wyjechałam. Po prostu uciekłam od problemów, które i tak po pewnym czasie znów mnie znalazły.
***
    Decyduję się otworzyć blondynowi. Delikatnie uchylam drzwi pokoju i widzę po ich drugiej stronie wyraźnie zaniepokojonego przyjaciela. Nie mogę znieść tego widoku,  nie potrafię zrozumieć dlaczego on się tak o mnie martwi.
- Tom,, Anders był dla mnie tylko przyjacielem. - mówię przez łzy które bez mojej woli spływają po bladych policzkach. - Jadnak ja byłam dla niego kimś więcej!
____________________________________
Pisane pod wpływem oczekiwania na autobus...
Więc nie powala swoją jakością
@meeeetka

niedziela, 16 września 2012

"Piaty"

      [muzyka]

        Hilde,, wysoki blondyn o przenikliwym spojrzeniu, którym potrafi rozszyfrować każdą Twoją myśl. To właśnie on teraz siedzi przede mną i wysłuchuję mojego męczocego monologu. Monologu o tym jaką jestem idiotką, dlaczego zraniłam kogoś takiego jak Bardal. Prawdziwego przyjaciela, jedynego prawdziwego przyjaciela. Jednak nie wiedziałam że mój wyjazd przyniesie takie skutki.
         Mimo wielu minusów odnajduję ten jeden plus. Teraz siedzę przed prawdziwym przyjacielem, który okazał się być jedyną osobą która jest w stanie mnie zrozumieć, pocieszyć i spróbować pomóc. Nigdy nie sądziłam że nasze relacje to przyjaźń. Toma uważałam zawsze za wesołego i roześmianego chłopaka, ale nie sądziłam że będziemy przyjaciółmi. Teraz jego spojrzenie próbuję zrozumieć to w jakiej sytuacji się znalazłam, wiele pytań i tajemnic które kryję. Po prostu chce mnie zrozumieć, a ja w jakiś sposób utrudniam mu to, w sposób który sama nie rozumiem.
- Przepraszam. - upominam się w myślach i przerywam swój bezsensowny monolog.
- Za co? - Tom spogląda na mnie nie rozumiejąc sensu moich słów.
- Za wszystko. Za to że zadręczam cię moim potokiem bezsensownych słów, za to że siedzę ci na głowie, za wszystko! - odstawiam kubek gorącego kakaa na stolik i podchodzę do okna - Za wszystko co robię źle.
- Liv,, ja,, nie masz powodu by przepraszać! - odpowiada po chwili.
- Tom, widzę że chcesz wiedzieć dlaczego wróciłam, tylko ja tak na prawdę nie wiem co ci powiedzieć. - próbuję wydusić z siebie słowa które od dłuższego czasu cisną mi się na usta.
- Prawdę? - Tom wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do mnie. Spogląda w moje brązowe oczy i czeka na ruch z mojej strony. Bezsensowne wpatruję się w oświetloną ulicę za oknem, i marze by to co się teraz dzieje zniknęła w ciągu dzisiejszej nocy.
- Chcesz prawdy tak? - biorę głęboki oddech, i układam pobłąkane myśli. - Uciekłam z Oslo, uciekłam od miłości przez którą się dusiłam. Zostałam okropnie wykorzystana, nie chciałam spędzać tam ani minuty dłużej. - wypowiadam wszystkie słowa starając się by mój głos sie nie załamał. Nie chce pokazywać że jestem słaba.
- Czy ktoś ci coś zrobił? - z przerażeniem wymalowanym na twarzy, mój przyjaciel spogląda na mnie.
- Nie! - mimo wyjaśnień okoliczności mojego powrotu, nadal odnajduje w spojrzeniu mojego towarzysza pytania. Ciągle szuka on odpowiedzi w moich oczach, ja nadal nie potrafię się otworzyć. Blondyn nie rezygnuję, wpatruję się we mnie czekając na to kiedy coś powiem, kiedy usłyszy kolejne słowa z moich ust. Wiem że potrzebuję jeszcze jednych wyjaśnień, i też domyślam się jakich.
- Chcesz wiedzieć dlaczego wyjechałam prawda? - pytam po kilkunasto minutowej ciszy.
- Liv,, ja nie chce. Po prostu ludzie mówili różne rzeczy, i tak na prawdę nigdy nie wiedziałem w co wierzyć.
        Ludzie, czasem potrafią być potworami bez opamiętania niszczącymi życie innych. Nie zważają na to co mówią, czy może to zaboleć kogoś. Jednak istnieją i zawsze będą kogoś ranić. Tym razem tą osobą stałam się ja. Niesamowite kłamstwa na mój temat prześladowały mnie już podczas pobytu w Oslo.  Telefony od rodziców i nowe pytania, "Jesteś w ciąży?" , i wiele innych niesamowitych bzdur. Po kilku pierwszych telefonach wpadałam w histerie, jednak z każdym kolejnym przyzwyczajałam się do tego ze ludzie będą mówić.
        Nie dziwiła mnie postawa Toma. Zagubił się w kłamstwach tych wszystkich ludzi, i nie potrafił zrozumieć co jest kłamstwem a co prawdą. Jednak dziwiło mnie to że ty nie potrafiłeś mu wytłumaczyć. Przecież znasz prawdę. A może było dla ciebie lepiej, że te wszystkie kłamstwa krążyły w okół mnie. Z każdym nowym faktem starałam się ciebie zrozumieć, jednak nie potrafiłam.
- Czy między tobą a Andersem coś było? - pyta a ja spoglądam zdziwiona pytaniem. Zastanawiam się co odpowiedzieć.
- Jestem zmęczona, na prawdę zmęczona. Przepraszam. - omijam chłopaka ukrywając łzy i zamykam się w moim tymczasowym pokoju. Osuwam się wolnym ruchem na podłogę, i oparta o drewniane drzwi daje upust emocją. Dławiąc się słoną cieczą staram sie wyrównać niespokojny oddech. Nieświadomie powracam myślami do ciebie, do osoby która mnie tak bardzo rani.
- Liv,, Liv,,, - Słyszę pukanie i głośne wołanie Toma.
_______________________________________
Kolejny krótki kolejny zły. Nie podoba mi się, jednak musiałam go dodać. Postaram sie poprawić jednak szkoła zaczyna dawać w kość..
Przepraszam za jego jakość!
@meeeetka

sobota, 1 września 2012

"czwarty"

     [muzyka]  
     Stoisz przede mną i lustrujesz mnie swoim chłodnym spojrzeniem. Zimne niebieskie oczy, które kiedyś przepełnione były szczęściem teraz mrożą każdą drobną komórkę mojego ciała. Tak bardzo się zmieniłeś. Absolutnie cię nie poznaję, bije od ciebię okropny chłód,którego nie rozumiem. Trzymasz między nami dystans, choć ja staram sie trafić do twojego serca, i chociaż w połowie zrozumieć twoje zachowanie. Nie pozwalasz. Nie odrwacajac błękitnego spojrzenia zamykasz się przede mną. Próbuję dalej, mimo przeskód jakie mi stawiasz. Ale gdzieś głęboko w mojej głowie pojawia się pytanie dlaczego? Dlaczego, próbuję cię do siebie przekonać, skoro ty tego nie chcesz?! "Tęsknisz", podpowiada ciszy szept ulokowany w mojej podświadomości. Tak, wiem, tęsknie. Jest to krucha prawda którą boje się powiedzieć głośno. Tęskniłam, tęsknie i będę tęskniła jeszcze długo, cholernie tęskniła.
- Gdzie chcesz się zatrzymać? - przerywasz monolog który prowadziłam w swoich myślach, nadal utrzymując swoje chłodne spojrzenie.
- Nie wiem. Może tutaj. - wskazuję ręką ławkę stojąca zaraz za mną.
- Na ulicy?
- Przecieć cię to nie interesuję! Więc zostaw mnie już samą. - mówię z nutką ironii w głosie,odwracam się, zabieram swój bagaż i siadam na zielonej ławeczce.
       Przyglądasz się mi jeszcze przez kilka minut.Staram się nie spoglądać na ciebie. Gdy zauważam że wolnym krokiem oddalasz się, pozwalam by kilka pojedynczych łez spłynęło po moich bladych policzkach. Jestem zła, cholernie zła na Ciebie. Na tą twoją chorą obojętność wobec mnie. Nie zdajesz sobie sprawy ile zadajesz mi bólu, jak potrafi boleć samo twoje spojrzenie. Bronię się przed wybuchem, nie chce zwróć na siebie uwagi kilku przechodniów podążających chodnikiem. Biorę kilka głębokich oddechów i ocieram ciecz z policzków. Niestety moim problemem staję się to gdzie spędzę tę noc. Noc spędzona na ulicy nie jest dobrym, ani bezpiecznym pomysłem. Odszukuję na dnie torebki telefon i sprawdzam listę kontaktów. Nic, a raczej nikt do kogo mogła bym zwrócić się o pomoc. Pod powiekami zbierają się kolejne łzy, łzy bezradności.
- Liv? - podnoszę swój wzrok z nad ekranu komórki i zawieszam go na dość wysokim blondynie.
- Hilde? - "jeszcze ciebie tu brakowało" dodałam już w myślach. Choć łączyły mnie z blondynem przyjazne stosunki, nie szczędził nigdy w moim kierunku docinek i często kończyło się kłótnią.
- I co wracasz na stare śmieci? - chłopak uśmiecha się głupkowato i zajmuję miejsce obok mnie.
- Niestety!
- Niestety? - spogląda na mnie z niemałym zdziwieniem.
- Nie znalazłam jeszcze osoby która cieszyła by się z mojego powrotu.
- Ja się ciesze! - uśmiecha się serdecznie. - Nie miałem komu dokuczać. - dodaje a z mojej buzi znika odwzajemniany uśmiech. Przez chwilę, cieszyłam się że znalazłam jedną osobę która nie będzie zadawała pytań o mój powrót, która po prostu cieszy się z tego że jestem. Jednak myliłam się. Ale czego spodziewałam się po Hilde? Przecież jest ostatnią osobą którą mogłabym posądzać o coś takiego.
- Przecież żartowałem. - próbuje załagodzić sytuację widząc znikający uśmiech z moich ust. - Na prawdę się ciesze.  - uśmiecha się,ale tym razem na prawdę serdecznie.
- Jest mi na prawdę miło. - wysilam swoje kąciki na drobny uśmiech w jego stronę.
- Co tu robisz o tej godzinie?
- Nocuję,,, - odpowiadam niepewnie - Bo widzisz w domu nie chcą córki marnotrawnej.
- Chyba nie chcesz tu spać?
- A mam inne wyjście? - spoglądam na niego z bezradnością.
- Tak, przenocujesz u mnie. - wstaję z ławki i łapie uchwyt mojej walizki.
- Tom nie mogę! - próbuję zabrać od niego walizkę, jednak moje poczynania nie przynoszą większego efektu. Hilde ciągle trzyma moją walizkę i czeka na moją zgodę.
- Chyba wolisz ciepłe łóżko niż ławkę w parku! - spogląda z lekko wyższością i pewnością ze nie odmówię mu.
- Tak, ale.. - próbuje jeszcze coś wymyślić, jednak Hilde niemożliwa mi to pociągając mnie za sobą. Już nic nie mówię.
    Podążamy ramie w ramię, pustymi uliczkami oświetlonego miasteczka. Jestem mu wdzięczna, cholernie wdzięczna że mimo że czasem było między nami źle, chce mi pomóc. Nie byłam pewna czy ja zdobyłam bym się na to samo dla niego, dlatego moja wdzięczność była podwójna. Cieszył też fakt,  że cieszył się z tego że jestem. Nie pytał po co, dlaczego. Okazał się przyjacielem, choć nigdy wcześniej tego nie dostrzegałam.
"Przyjaźń prawdziwa tym się odznacza, że trwa prawie nieporuszona przez czas; ileż to razy zdarzało się nam w naszym wieku nomadycznym zobaczyć przyjaciela po wielu latach niewidzenia i natychmiast przyjaźń i porozumienie wracają, jakby tych lat nie było, jakby przyjaźń na czas była odporna!"
________________________
Przepraszam, znów krótki.
Ale chciałam coś dodać jeszcze w wakacje.
Mam nadzieje że choć trochę się spodoba!
Pozdrawiam.
@meeeetka

wtorek, 21 sierpnia 2012

"trzeci"

 [podkład]
   Ktoś mądry powiedział kiedyś że od problemów nie da sie uciec. Być może to prawda, ja miałam dopiero się o tym przekonać.
    Zanim zdążyłam odpocząć po męczącej podróży z Oslo, znów podróżowałam. Tym razem po ulicach Lillehammer. Błądziłam w myślach gdzieś daleko stąd, a moim zmartwieniem było to gdzie spędzę tą noc. Jednak to nie wydawało się być ważne. Dla mnie było ważne to co dzieje się w moim życiu. To przed czym staram się uciec teraz, i to przed czym uciekałam kiedyś, opuszczając Lillehammer dwa lata temu. Nie wiedziałam że moje życie potoczy się w ten sposób, że taka osoba jak Kenneth tak bardzo je zmieni, a przede wszystkim tak bardzo mnie zrani.
     Z początku miły sąsiad, znaliśmy się tylko bo mijaliśmy się na klatce schodowej. Z czasem pierwsza dłuższa rozmowa, o niczym tak na prawdę, być może o pogodzie, teraz nie pamiętam, może staram się zapomnieć. W końcu wspólna kawa, przez przypadek, jednak zaowocowana wspólnym wieczorem i pierwszym pocałunkiem. Na koniec codzienne spotkania i godziny spędzone w Jego towarzystwie. Głupie obietnice że będzie ze mną na zawsze, że kocha. Wartość tych słów była dla mnie ogromna, jednak straciła wszystko gdy zostałam zdradzona. Wszystko legło w gruzach, nie pomagały wyjaśnienia, że on tego nie chciał. Tak, nigdy się nie chce! W mgnieniu oka spakowałam swoje walizki i zniknęłam z jego życia, tak na prawdę nic o nim nie wiedząc. Zawsze był i pozostał dla mnie sąsiadem który często podróżował. Wiązało się to z jego pracą, o której nic nie wiedziałam. Teraz wydaję się to głupie, w tedy liczyła się jego obecność, jego ciepły oddech i gorący smak ust. Nic po za tym, z każdym dniem zatracałam się w tym z coraz większą siłą.
     Ciepły letni wieczór sprzyjał mojej nocnej wyprawie. Nadal nie wiedząc gdzie przenocuję, gdzie się zatrzymam, zmęczona siadam na krawężniku szarego chodnika. Zastanawiam się co ja robię ze swoim życiem. Czy tak na prawdę nie chce go sobie spieprzyć do końca. Posypana znajomość z Andersem, ucieczka od kochającego Kenetha, chłopaka o którym na prawdę nic nie wiem co jeszcze?  Może jednorazowa przygoda z Hilde? Tylko tego brakowało mi do szczęścia. Chciałam ratować się by nie upaść niżej, by nie posunąć się do rzeczy najgłupszych. Podnoszę się z jeszcze ciepłego chodnika, nagrzanego słonecznymi promieniami i ciągnąc za sobą dużą czerwoną walizkę kontynuuję swoją podróż. Wyciągam z kieszeni ciągle dzwoniący od kilku minut telefon. Spoglądam na wyświetlacz i jednym ruchem odrzucam połączenie. " Niech się martwią" mówię do siebie i chowam telefon z powrotem do kieszeni.
- Mają się martwić? - słyszę cichy głos gdzieś za mną. Odwracam się gwałtownie, w ciemności widzę tylko błyszczące w blasku księżyca, niebieskie oczy mojego towarzysza. Pyta ze stoickim spokojem, charakterystycznym tylko dla niego. Jego jak zawsze blada twarz nie wyraża nawet grama jakich kol wiek emocji. Przygląda się delikatnie ale z wyczuciem, każdym rysom mojej twarzy. Nie mogę znieść jego spojrzenia, gdzieś ciągle boli. Co chcesz osiągnąć?
- Co tu robisz? - pytam nie odrywając wzroku od twojego niebieskiego spojrzenia.
- Twoja Matka martwi się! - nadal nic,żadnych emocji. Z jednej strony jestem pełna podziwu że potrafisz tak, ale z drugiej martwię się W pewien sposób się zmieniłeś, całkowicie zamknąłeś się na mnie, jednak nie pozostaję ci dłużna. W końcu to ja spowodowałam że między nami powstał gruby mur, którego żadne z nas nie chce ruszać.
- Ale co ty tu robisz? - nie daję za wygraną, wiem że nie chcesz na to pytanie odpowiadać. Po części staram się dowiedzieć co tak na prawdę myślisz o moim powrocie.
- Prosiła mnie bym sprawdził czy nic ci nie jest. - nadzieja która gdzie w środku mnie tliła się, w jednym momencie wygasa.Nadzieja że jednak nie jestem ci tak do końca obojętna. Choć staram się być silna, brakuję mi twojej obecności, zawsze brakowało.
___________
Przepraszam, ostatni raz coś tak krótkiego, następnym razem Coś może dłuższego. Proszę o jakie kolwiek komentarze bym jeśli jest coś nie tak mogła się poprawić.
Dziękuję.