[podkład]
Ktoś mądry powiedział kiedyś że od problemów nie da sie uciec. Być może to prawda, ja miałam dopiero się o tym przekonać.
Zanim zdążyłam odpocząć po męczącej podróży z Oslo, znów podróżowałam.
Tym razem po ulicach Lillehammer. Błądziłam w myślach gdzieś daleko
stąd, a moim zmartwieniem było to gdzie spędzę tą noc. Jednak to nie
wydawało się być ważne. Dla mnie było ważne to co dzieje się w moim
życiu. To przed czym staram się uciec teraz, i to przed czym uciekałam
kiedyś, opuszczając Lillehammer dwa lata temu. Nie wiedziałam że moje
życie potoczy się w ten sposób, że taka osoba jak Kenneth tak bardzo je
zmieni, a przede wszystkim tak bardzo mnie zrani.
Z początku miły sąsiad, znaliśmy się tylko bo mijaliśmy się na klatce
schodowej. Z czasem pierwsza dłuższa rozmowa, o niczym tak na prawdę,
być może o pogodzie, teraz nie pamiętam, może staram się zapomnieć. W
końcu wspólna kawa, przez przypadek, jednak zaowocowana wspólnym
wieczorem i pierwszym pocałunkiem. Na koniec codzienne spotkania i
godziny spędzone w Jego towarzystwie. Głupie obietnice że będzie ze mną
na zawsze, że kocha. Wartość tych słów była dla mnie ogromna, jednak
straciła wszystko gdy zostałam zdradzona. Wszystko legło w gruzach, nie
pomagały wyjaśnienia, że on tego nie chciał. Tak, nigdy się nie chce! W
mgnieniu oka spakowałam swoje walizki i zniknęłam z jego życia, tak na
prawdę nic o nim nie wiedząc. Zawsze był i pozostał dla mnie sąsiadem
który często podróżował. Wiązało się to z jego pracą, o której nic nie
wiedziałam. Teraz wydaję się to głupie, w tedy liczyła się jego
obecność, jego ciepły oddech i gorący smak ust. Nic po za tym, z każdym
dniem zatracałam się w tym z coraz większą siłą.
Ciepły letni wieczór sprzyjał mojej nocnej wyprawie. Nadal nie wiedząc
gdzie przenocuję, gdzie się zatrzymam, zmęczona siadam na krawężniku
szarego chodnika. Zastanawiam się co ja robię ze swoim życiem. Czy tak
na prawdę nie chce go sobie spieprzyć do końca. Posypana znajomość z
Andersem, ucieczka od kochającego Kenetha, chłopaka o którym na prawdę
nic nie wiem co jeszcze? Może jednorazowa przygoda z Hilde? Tylko tego
brakowało mi do szczęścia. Chciałam ratować się by nie upaść niżej, by
nie posunąć się do rzeczy najgłupszych. Podnoszę się z jeszcze ciepłego
chodnika, nagrzanego słonecznymi promieniami i ciągnąc za sobą dużą
czerwoną walizkę kontynuuję swoją podróż. Wyciągam z kieszeni ciągle
dzwoniący od kilku minut telefon. Spoglądam na wyświetlacz i jednym
ruchem odrzucam połączenie. " Niech się martwią" mówię do siebie i
chowam telefon z powrotem do kieszeni.
- Mają się martwić? - słyszę cichy głos gdzieś za mną. Odwracam się
gwałtownie, w ciemności widzę tylko błyszczące w blasku księżyca,
niebieskie oczy mojego towarzysza. Pyta ze stoickim spokojem,
charakterystycznym tylko dla niego. Jego jak zawsze blada twarz nie
wyraża nawet grama jakich kol wiek emocji. Przygląda się delikatnie ale z
wyczuciem, każdym rysom mojej twarzy. Nie mogę znieść jego spojrzenia,
gdzieś ciągle boli. Co chcesz osiągnąć?
- Co tu robisz? - pytam nie odrywając wzroku od twojego niebieskiego spojrzenia.
- Twoja Matka martwi się! - nadal nic,żadnych emocji. Z jednej strony
jestem pełna podziwu że potrafisz tak, ale z drugiej martwię się W
pewien sposób się zmieniłeś, całkowicie zamknąłeś się na mnie, jednak
nie pozostaję ci dłużna. W końcu to ja spowodowałam że między nami
powstał gruby mur, którego żadne z nas nie chce ruszać.
- Ale co ty tu robisz? - nie daję za wygraną, wiem że nie chcesz na to
pytanie odpowiadać. Po części staram się dowiedzieć co tak na prawdę
myślisz o moim powrocie.
- Prosiła mnie bym sprawdził czy nic ci nie jest. - nadzieja która gdzie
w środku mnie tliła się, w jednym momencie wygasa.Nadzieja że jednak
nie jestem ci tak do końca obojętna. Choć staram się być silna, brakuję
mi twojej obecności, zawsze brakowało.
___________
Przepraszam, ostatni raz coś tak krótkiego, następnym razem Coś może dłuższego. Proszę o jakie kolwiek komentarze bym jeśli jest coś nie tak mogła się poprawić.
Dziękuję.
Ja chcę jeszcze dłuższe rozdziały.. o to po pierwsze. A tak w ogóle. Nadal nie mogę zorientować o którym Andersie jest mowa w tym opowiadaniu, bo znam dwóch norweskich skoczków o tym imieniu. Ale te niebieskie oczy coś mi mówią, że tu chodzi o Bardala. Niestety zakładka Bohaterowie nie działa. Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie , cholernie mnie zaciekawiłaś. Historie zwykła a zarazem nie zwykła.Podoba mi się ? Hm Anders Bardal i Khennet ciekawe połączenie nie powiem,czekam z niecierpliwością na kolejne ;)
OdpowiedzUsuńJestem cholerną fanką skoków narciarskich! Oglądam je od dziecka, dlatego strasznie się cieszę, że mogę przeczytać opowiadanie o skoczku! Co prawda nie jest on moim ulubionym, ale darzę go sympatią. Mam nadzieję, że pojawią się tu także inni skoczkowie<3
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie: come--back--to--me.blogspot.com
Kenneth? och, kenneth <3
OdpowiedzUsuńale jak widzę nie tylko kenneth, ale i Bardal i nawet Hilde :o
noo, muszę przyznać, ze zaciekawiasz coraz bardziej :)
//nudeln-zone