"Nigdy nie chciałam Cię stracić
A jeśli miałabym wybierać, wybrałabym Ciebie
Więc zostań, proszę, zawsze zostawaj
Jesteś jedynym na którym mogę polegać
Bez Ciebie moje serce zatrzymałoby się."
Czy kochałam go? Tak, kochałam go całym sercem. Pierwszy raz w moim nie długim życiu pokochałam kogoś tak prawdziwie mocno. Z każdym jego spojrzeniem serce wyrywało się do niego, a krew pulsowała w żyłach dwa razy szybciej, powodując że moje policzki paliły. Z każdym lekkim muśnięciem jego dłoni, po moim ciele rozchodziły się przyjemne dreszcze w każde najmniejsze miejsce. Pierwszy raz czułam coś takiego, coś na prawdę pięknego. Tęsknota gdy wyjeżdżał, sięgała apogenum i często kończyła się zamknięciem w domu. Jednak gdy nadchodził upragniony dzień powrotu, nic nie mogło zepsuć mi dnia. Wszystko do o koła wydawało się zwiastować że on dziś wraca, że w końcu będę mogła wtulić się w jego lekko wyrzeźbiony tors i poczuć jego zapach. Zapach ostrych perfum który każdego ranka zostawiał po sobie na mojej poduszczę Czas spędzany z nim był czasem którego zawsze chciałam jak najwięcej, lecz zawsze musiał wyjść do "pracy", jednak obiecywał ze wróci. Wracał, zawsze wracał do średniego wzrostu brunetki, zakochanej w nim po uszy. Zawsze witałam go kubkiem aromatycznej kawy i delikatnym całusem który zawsze odwzajemniał. Jednak to zawsze się skończyło!
Myślałam, ba, byłam przekonana że wie o moim uczuciu do niego. Że przecież tak owe istnieję, i z każdym dniem przybiera na silę. Było mi ciężko, cholernie ciężko nie zakochiwać się w nim każdego dnia, gdy kusił czułymi słówkami, gdy powtarzał Kocham. Zresztą ja rzadko to mówiłam, nie pozwalała mi na to chora ambicja która zrażona ostatnimi zawodami miłosnymi przypominała o zdrowym rozsądku. Nie pozwalała przekroczyć pewnych granic, czym czasem go raniłam. Może dla tego stało się to co się stało. Może dlatego tego felernego dnia, zdradził a ja ponownie uciekłam. Z jednej strony uciekłam od kłopotów, z drugiej wpakowała się w jeszcze większe. Przepraszam, że często przeklinam, że często strzelam focha i nie jestem pierwszą lepszą którą możesz zaciągnąć do łóżka . Przepraszam, że wciągnęłam cię w tą bezinteresowną znajomość i ciągnęłam ją do okaleczenia mojego serca.Przepraszam, że mi tak cholernie zależy i przepraszam że kocham.
Teraz siedział obok mnie z nadzieją że wyjaśnimy to co było nie potrzebne w naszym związku. Kątem oka spoglądam w jego stronę, jego zaciekawione spojrzenie przygląda się każdemu milimetrowi mojego ciała. Widziałam ze tęskni, że tak jak ja pragnie znów poczuć to ciepło które od nas biło. Lecz, ja nie potrafiłam tak po prostu wybaczyć, moje okaleczone serce nie mogło wciąż zapomnieć.
- Kochałaś? - powtarza pytanie, myśląc czy aby je wcześniej dosłyszałam.
- Kochałam, na prawdę kochałam! - mówię bardzo spokojnie, zadziwiając samą siebie, że tak potrafię.
- Więc, wybaczysz? - spogląda w moje czekoladowe tęczówki z ogromną nadzieją. A ja muszę go rozczarować.
- Nie Kenneth, nie teraz.
- Rozumiem. - spuszcza wzrok, jednak nie unika mojej uwadze drobna łza która spływa po jego policzku, którą szybko ociera tak bym jej nie widziała.
- Zrozum, nie potrafię. Nie chce Cię stracić, lecz, dajmy sobie czas. Przemyślimy to i podejmiemy decyzję czy aby na pewno warto to jeszcze ciągnąć! Proszę daj nam czas!
Wiem, wiem to nie jest dla niego łatwe przecież dla mnie też. To jest wręcz cholernie trudne, gdy nagle masz się odizolować, raczej na trochę odstąpić od osoby którą się kochało, naprawdę kochało. Więc nie dziwię się że on wcale nie chce się zgodzić, że nie potrafi tak, ja też nie potrafię. Lecz nie potrafię też po prostu wybaczyć. Jedyne co na teraz mnie stać, to przyjaźń, choć wiem że to nie żadne pocieszenie, lecz zawsze coś. Bo przecież nie chce go stracić, jednak jest w moim sercu i to uczucie które było między nami jeszcze w małym stopniu, ale ciągle trwa.
- Więc...
- Dajmy sobie czas, jednak nie chce by to wyglądało tak że unikamy się bo tak nie chce! - mówi z lekkim wyrzutem bo wie na co mnie stać, co mogę zrobić.
- Dobrze. - decyduję się delikatnie uścisnąć jego dłoń i odejść. W końcu moje problemy wychodzą na prostą.
__
Kocham ten stan, gdy miasto pochłonięte jest w cudownej skocznej atmosferze. Gdy wszyscy do o koła żyją przez ten weekend tylko i wyłącznie skokami, nic więcej się nie liczy. Całe rodziny przychodzą by kibicować swoim rodakom w pierwszym tego rocznym konkursie. Inauguracja przypada na nasze Lillehammer, ale wszyscy się z tego cieszą. To na prawdę ważne wydarzenia dla tego nie wielkiego miasteczka, które w końcu tętni życiem. Cudowna puchowa sceneria, i oświetlona Lysgårdsbakken, gdzie u jej szczytu już pierwszy zawodnik przygotowuję się do skoku. Siada na belce, i widząc machnięci chorągiewki odpycha się od drewnianego drążka i pędzi w dół by wylądować już na dole. Tak się zaczyna.
Cudowna trzecia pozycja Bardala cieszyła, i to nie tylko mnie. Jednak dla mnie była cholernie ważna, tak jak dla niego. Dawała mu satysfakcję a dla mnie było przyjemnością patrzyć na tak wesołego i szczęśliwego przyjaciela. Ten sezon zapowiadał się na prawdę dobrze.
"I never wanna lose you
And if I had to I would chose you
So stay, please always stay
You're the one that I hold on to
Cause my heart would stop without you"
~Stay~
____________________________________
Kolejny rozdział, mniej więcej zaspakajający moje potrzeby.
Pierwszy raz podoba mi się, choć nie w całości.
Jeśli ktoś czyta,,proszę o komentarz.
pozdrawiam,
Metka.
Dotarłam nareszcie na twój blog, przepraszam za opoznienia, ale wiesz jak to u mnie teraz jest.Dziękuję, za twoje słowa wsparcia, to wiele dla mnie znaczy.
OdpowiedzUsuńA więc tak,ciężko jest zapomnieć o wielkiej miłośći, która kiedyś żyła i może nadal gdzieś pali się w sercu człowieka, jednak życie czasem powoduję, że poznaje się kogoś innego, kogoś przy kim wszystkie poprzednie pomyłki i upadki przestają mnie znaczenie, kogoś, kto pozwoli nam poczuć czym jest szczęście tak naprawdę, pisze z własnej autopcji, więc zapewne brędze :D. Jednak własnie takiego uczucia życzę naszej bohatercę, która ewidentnie nie miała łatwo w życiu i nadal nie ma. Szkoda mi Kennetha jednak uważam, że dobrze, że powiedziała mu prawdę, chociaż raz potrafiła zmierzyć się z rzeczywistością a nie uciec, za co już ma u mnie ogromnego plusa :D
Pozdrawiam.
Ten rozdział wydaje mi się inny od poprzednich.
OdpowiedzUsuńNie wiem czym jest spowodowane, ale czytając go czułam się jakoś inaczej. Może przez to, że tak wiele w nim uczuć Liv. I chyba pierwszy raz dostrzegam w niej dorosłą kobietę. Szczerość boli, nawet gdy nie chcemy skrzywdzić ludzi, którzy są dla nas bliscy to czasem trzeba powiedzieć prawdę. Mimo wszystko cieszę się, że odważyła się na szczerość względem Kennetha. Teraz pozostaje czekać co przyniesie im los :-)
Pozdrawiam i przepraszam za kolejne opóźnienie.
Marzycielka
ps. przypominam o rozdziale u mnie :-)
W wielkim skrócie, bo HISTORIA na mnie czeka :c
OdpowiedzUsuńKenneth :c Ojoj, biedactwo, aż by się chciało wziąć go w ramiona i pocieszyć :c ale mimo wszystko, nawet najbrutalniejsza prawda jest lepsza niż kolejne kłamstwo. Przynajmniej wie na czym stoi. Teraz może wszystko sobie przeanalizować, przemyśleć i na nowo rozegrać swoje życie. Oby mu się tym razem udało :)
Zapraszam na pierwszy !!
OdpowiedzUsuńhttp://nightmare-becomes-a-beautiful-dream.blogspot.com