sobota, 1 września 2012

"czwarty"

     [muzyka]  
     Stoisz przede mną i lustrujesz mnie swoim chłodnym spojrzeniem. Zimne niebieskie oczy, które kiedyś przepełnione były szczęściem teraz mrożą każdą drobną komórkę mojego ciała. Tak bardzo się zmieniłeś. Absolutnie cię nie poznaję, bije od ciebię okropny chłód,którego nie rozumiem. Trzymasz między nami dystans, choć ja staram sie trafić do twojego serca, i chociaż w połowie zrozumieć twoje zachowanie. Nie pozwalasz. Nie odrwacajac błękitnego spojrzenia zamykasz się przede mną. Próbuję dalej, mimo przeskód jakie mi stawiasz. Ale gdzieś głęboko w mojej głowie pojawia się pytanie dlaczego? Dlaczego, próbuję cię do siebie przekonać, skoro ty tego nie chcesz?! "Tęsknisz", podpowiada ciszy szept ulokowany w mojej podświadomości. Tak, wiem, tęsknie. Jest to krucha prawda którą boje się powiedzieć głośno. Tęskniłam, tęsknie i będę tęskniła jeszcze długo, cholernie tęskniła.
- Gdzie chcesz się zatrzymać? - przerywasz monolog który prowadziłam w swoich myślach, nadal utrzymując swoje chłodne spojrzenie.
- Nie wiem. Może tutaj. - wskazuję ręką ławkę stojąca zaraz za mną.
- Na ulicy?
- Przecieć cię to nie interesuję! Więc zostaw mnie już samą. - mówię z nutką ironii w głosie,odwracam się, zabieram swój bagaż i siadam na zielonej ławeczce.
       Przyglądasz się mi jeszcze przez kilka minut.Staram się nie spoglądać na ciebie. Gdy zauważam że wolnym krokiem oddalasz się, pozwalam by kilka pojedynczych łez spłynęło po moich bladych policzkach. Jestem zła, cholernie zła na Ciebie. Na tą twoją chorą obojętność wobec mnie. Nie zdajesz sobie sprawy ile zadajesz mi bólu, jak potrafi boleć samo twoje spojrzenie. Bronię się przed wybuchem, nie chce zwróć na siebie uwagi kilku przechodniów podążających chodnikiem. Biorę kilka głębokich oddechów i ocieram ciecz z policzków. Niestety moim problemem staję się to gdzie spędzę tę noc. Noc spędzona na ulicy nie jest dobrym, ani bezpiecznym pomysłem. Odszukuję na dnie torebki telefon i sprawdzam listę kontaktów. Nic, a raczej nikt do kogo mogła bym zwrócić się o pomoc. Pod powiekami zbierają się kolejne łzy, łzy bezradności.
- Liv? - podnoszę swój wzrok z nad ekranu komórki i zawieszam go na dość wysokim blondynie.
- Hilde? - "jeszcze ciebie tu brakowało" dodałam już w myślach. Choć łączyły mnie z blondynem przyjazne stosunki, nie szczędził nigdy w moim kierunku docinek i często kończyło się kłótnią.
- I co wracasz na stare śmieci? - chłopak uśmiecha się głupkowato i zajmuję miejsce obok mnie.
- Niestety!
- Niestety? - spogląda na mnie z niemałym zdziwieniem.
- Nie znalazłam jeszcze osoby która cieszyła by się z mojego powrotu.
- Ja się ciesze! - uśmiecha się serdecznie. - Nie miałem komu dokuczać. - dodaje a z mojej buzi znika odwzajemniany uśmiech. Przez chwilę, cieszyłam się że znalazłam jedną osobę która nie będzie zadawała pytań o mój powrót, która po prostu cieszy się z tego że jestem. Jednak myliłam się. Ale czego spodziewałam się po Hilde? Przecież jest ostatnią osobą którą mogłabym posądzać o coś takiego.
- Przecież żartowałem. - próbuje załagodzić sytuację widząc znikający uśmiech z moich ust. - Na prawdę się ciesze.  - uśmiecha się,ale tym razem na prawdę serdecznie.
- Jest mi na prawdę miło. - wysilam swoje kąciki na drobny uśmiech w jego stronę.
- Co tu robisz o tej godzinie?
- Nocuję,,, - odpowiadam niepewnie - Bo widzisz w domu nie chcą córki marnotrawnej.
- Chyba nie chcesz tu spać?
- A mam inne wyjście? - spoglądam na niego z bezradnością.
- Tak, przenocujesz u mnie. - wstaję z ławki i łapie uchwyt mojej walizki.
- Tom nie mogę! - próbuję zabrać od niego walizkę, jednak moje poczynania nie przynoszą większego efektu. Hilde ciągle trzyma moją walizkę i czeka na moją zgodę.
- Chyba wolisz ciepłe łóżko niż ławkę w parku! - spogląda z lekko wyższością i pewnością ze nie odmówię mu.
- Tak, ale.. - próbuje jeszcze coś wymyślić, jednak Hilde niemożliwa mi to pociągając mnie za sobą. Już nic nie mówię.
    Podążamy ramie w ramię, pustymi uliczkami oświetlonego miasteczka. Jestem mu wdzięczna, cholernie wdzięczna że mimo że czasem było między nami źle, chce mi pomóc. Nie byłam pewna czy ja zdobyłam bym się na to samo dla niego, dlatego moja wdzięczność była podwójna. Cieszył też fakt,  że cieszył się z tego że jestem. Nie pytał po co, dlaczego. Okazał się przyjacielem, choć nigdy wcześniej tego nie dostrzegałam.
"Przyjaźń prawdziwa tym się odznacza, że trwa prawie nieporuszona przez czas; ileż to razy zdarzało się nam w naszym wieku nomadycznym zobaczyć przyjaciela po wielu latach niewidzenia i natychmiast przyjaźń i porozumienie wracają, jakby tych lat nie było, jakby przyjaźń na czas była odporna!"
________________________
Przepraszam, znów krótki.
Ale chciałam coś dodać jeszcze w wakacje.
Mam nadzieje że choć trochę się spodoba!
Pozdrawiam.
@meeeetka

4 komentarze:

  1. Hilde, Hilde. Tom to taki anioł stróż pojawia się wtedy kiedy jest potrzebny, a może lepiej pasuje SuperMan XD Uraziłaś mnie trochę tym, że Liv nie pomogłaby Tomowi :<

    A tak do rozdziału to ZA KRÓTKI zdecydowanie. Czekam na dłuższe. Masz zawaliste opisy. Naprawdę. Ja jeszcze nad tym pracuję ze średnim efektem XD. No to jak mówiłam czekam na kolejny świetny rozdział :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Opisy masz po prostu cudowne! Tylko rozdziały mogłyby być dłuższe :)
    Lubię Toma:) Hilde to prawdziwy przyjaciel, mimo tych docinek! Zawsze pojawia się, kiedy Liv go potrzebuje.
    czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaa, Hilde! Wreszcie jakaś przyjazna, przychylna duszyczka, która zaopiekuje się naszą Liv.
    A Bardala nie rozumiem, przynajmniej jeszcze nie. Może kiedys, kiedy pojawi się więcej faktów, wskazówek, czegokolwiek. Na razie jest dla mnie za wcześnie.
    Pzdr
    //nudeln-zone

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, będę Cię informować o nowych rozdziałach, a w wolnej chwili przeczytam też twoje opowiadanie. :)

    OdpowiedzUsuń