poniedziałek, 13 sierpnia 2012

"drugi"

  [podkład]
Swoim zachowaniem dostarczasz nowych przemyśleń. Wielu nowych pytań które pojawiają sie w mojej głowie. Twoje nagłe wyjście, a nawet reakcja na mój powrót tutaj, wystarczająco obrazowało to jak bardzo się tego spodziewałeś. Być może nawet odliczałeś dni do tego jak wrócę i będziesz mógł wyśmiać mnie prosto w oczy. Wiedziałeś, ale nie próbowałeś zatrzymać. Dałeś mi wolną rękę, teraz pojawia się w głowie myśl, że chciałeś by stało się tak jak się stało. Nie wiesz że to wszystko po części przez ciebie!
   Głowę zaprzątam sobie tymi myślami, nie zwracając uwagi na to co mówi do mnie Matka, stojąca na przeciw mnie. Gdy po raz kolejny pada moje imię, wyrywam się z letargu w którym trwałam od twego wyjścia.
- Liv! Liv, dziecko. Ty w ogóle mnie słuchasz? - moja rodzicielka spogląda na mnie lekko potrząsając mnie za ramię.
- Tak. - wypowiadam bez emocji. - Jeśli chcesz mi znów powiedzieć że spodziewałaś się tego, to proszę nic już nie mów.  - wymijam ją, nalewam sobie do szklanki soku, i wypijam duszkiem.
- To powiem " a nie mówiłam" !
- Jeszcze ty? Może lepiej od razu powiedz że mnie tu nie chcesz! Bo było wam wygodnie gdy wyrodna córka wyjechała. - zgrabnie ją wymijam i kieruję się w stronę schodów.
- Myślisz że gdybym tego chciała prosiła bym cię byś nie wyjeżdżała. - zatrzymuję mnie i spogląda w moje tęczówki. - Co?
- Ty może nie, jednak Ojciec powiedział że nie mam czego tu szukać. Więc lepiej będzie jak przeprowadzę się gdzie indziej.
- Może do Andersa? - poddaje pomysł,a ja spoglądam na nią bardzo szokowana, tym co usłyszałam.
- Dlaczego mam go prosić o pomoc?
- Bo przecież jesteście przyjaciółmi!
- Mamo, ja i  Anders,,,, - Twoje imię ledwo co przechodzi mi przez gardło. - My byliśmy przyjaciółmi. - odpowiadam.
- Wiem, byliście nie rozłączni. - uśmiecha się lekko na jego wspomnienie.
- Byliśmy! Rozumiesz byliśmy! - zdenerwowana podnoszę głos i wychodzę nie chcąc kolejne bezsensownej rozmowy o Tobie, o tym jak to kiedyś się przyjaźniliśmy.
  Wchodząc do pokoju potykam się o jeszcze nie rozpakowaną walizkę. Klnę pod nosem, i rozmasowuję bolące miejsce. Gdy ból mija podejmuję bardzo szybko decyzję. Ubieram ulubione niebieskie trampki, na gołe ramiona zarzucam bejsbolówkę i łapię za uchwyt walizki. Szybkim krokiem pokonuję schody i już znajduję się przy drzwiach. Odwracam się słysząc odgłos kroków, na stromych schodach ukazuję się postać mojego ojca. Spogląda na mnie zakładając ręce na piersi. Bez słowa pożegnania wychodzę, zatrzaskując za sobą z całej siły drzwi.

2 komentarze:

  1. Zapraszam na epilog czysta-gra.blogspot.com PS. widzę, że nie skomentowałam, dziwne, bo o ile pamiętam to czytałam ten rozdział.
    Więc tak po pierwsze ja chcę dłuższe rozdziały. Myślę, że Liv i Andreasa nie będzie łączyła tylko przyjaźń, ale też coś więcej. Nadal mam pewne wątpliwości dotyczące głównego bohatera, bo nie jestem pewna kim on jest. Dwie możliwości siedzą mi w głowie. Czekam na kolejny[ mam nadzieje dłuższy] rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Za krotko, kochana, ile razy mam ci to powtarzać? :)
    Kompletnie nie rozumiem rodziców Liz. Powinni przyjąć ją, niczym córkę marnotrawną, z szeroko rozłożonymi ramionami i brakiem wyrzutów. W końcu do nich wróciła, czy liczy się coś oprócz tego?
    Za Chiby Ludowe nie potrafię ich zrozumieć, przykro mi.

    OdpowiedzUsuń