niedziela, 10 marca 2013

"Dziewiętnaście"

                                                               [Napraw]

"Czy dasz radę kochać, mimo, że ja

Nie umiem już sam, bez Ciebie wstać 
Czy dasz radę kochać, mimo Twych ran
Nie umiem już sam bez Ciebie wstać"
~Lemon


                Przykryta ciepłym czerwonym kocem, z kubkiem gorącej herbaty zawracałam głowę Kennethowi. Nie wiedziałam że znajdę w nim oparcie, marzyłam tylko by na krótką chwilę zabrał mnie z tego dziwnego stanu w którym się znalazłam, z tego świata w którym nie chciałam trwać. Spełnił moją prośbę  zabrał z zielonej ławeczki i pozwolił znaleźć ukojenie w jego ciepłych ramionach. Skutecznie z każdym gestem przekonywał mnie do siebie, wiedział gdzie znajdują się moje słabe punkty które potrafił wykorzystać. Lecz tym razem nie pozwoliłam by tak zwyczajnie mną kierował, by żył i oddychał za mnie. Nie mogłam pozwolić bym znów tak doszczętnie uzależniła się od niego. Teraz moje serce w całości należało do Bardala, mimo wszystkich kłamstw nie potrafiłam już sama bez niego wstać. Sprawiał że po raz kolejny raz cierpiałam, lecz to nie potrafiło mnie zniszczyć, a raczej nie potrafiło zniszczyć bezgranicznej miłości do niego.
    Kenneth po niedługim czasie zrozumiał że nie należę już teraz do niego, że moje serce nie kocha go. Ale zdecydował się mi pomóc, nie zostawił samej z tyloma problemami z którymi nie umiałam już sama sobie poradzić. Ponownie usiadł obok mnie pozwalając bym znalazła w nim oparcie  Moje słone zły kolejny już raz zapełniały blade policzki. Nie zważałam na rozmazany tusz, poczerwieniałe policzki i zmęczone czekoladowe tęczówki. Delikatnie sprałam głowę na jego ramieniu  pozwalając ciemnym długim włosom opaść przyklejając się do mokrych policzków, cicho łkałam. Dłonie zajęłam zabawą kubkiem, by choć przez chwilę całą swoją uwagę przenieść na coś co nie sprawiało bólu.
    - Kenneth? - szepnęłam ledwo słyszalnie, lecz jego uwadze to nie uszło.
    - Hmm? - spojrzał na mnie odgarniając brązowe włosy z mojego czoła.
    - Myślisz że dobrze robię?
    - Nie Liv, zdecydowanie nie!
    Podnoszę zdezorientowana głowę i  lustruję go moimi zapłakanym tęczówkami. Na prawdę nie spodziewałam się taki słów z jego ust. Myślałam że przytaknie mojemu pytaniu, powie że robię dobrze.
    - Nie patrz tak na mnie, widać że Cię zranił jednak, Ty na prawdę go kochasz.
    - Kocham, na prawdę, ale przecież to tak cholernie boli.. - kolejny raz po bladych policzkach spływa słona ciepła ciecz.
    - Wyjaśni z nim wszystko, on też Cię kocha Liv, na pewno całym sercem, i nie pozwól by taka rzecz was rozdzieliła być może na zawsze.
    - Kenneth, boję się.
    - Boisz się prawdy, którą przecież i tak już znasz?
    - Boję się że on nie kocha mnie jak tą małą.
    - Jesteś śmieszna Liv. Przecież on Cię kocha najmocniej. - śmieje mi się prosto w oczy i po raz kolejny skłania do myślenia. Na prawdę kochasz mnie najmocniej na świecie?
***
         Czekam na Ciebie, kolejny raz przy oświetlonej, nocnej Lysgårdsbakken. Kolejny raz oparta o zimną lekko przymrożoną barierkę, tak jak tego ostatniego wieczoru. Zastanawiam się czy na pewno chce usłyszeć Twoje tłumaczenia, czy ich potrzebuję. Wybaczę? Wybaczę na pewno. Nie potrafiłabym nie wybaczyć, Anders jest moim powietrzem, moim życiem, bez niego nie potrafię już wstać. Ukrywam w dłoniach zaszklone tęczówki, nie chce płakać jeszcze nie teraz, choć niesamowicie go kocham.
    - Liv? - poruszam się delikatnie jednak nie odwracam się w Twoją stronę.
    - Anders. - wzdycham cicho.
    - Pozwolisz wytłumaczyć.?
    - Nie wiem, Anders nie wiem czy chce to usłyszeć.
    - Liv, proszę chcę byś znała prawdę.
    - Dobrze.  - pozwalam dłonią delikatnie opaść na barierkę i podeprzeć moje niepewne ciało.
    - To był jeden wieczór, tylko jeden równe sześć lat temu. Już w tedy Cie kochałem  jednak widziałem że nie będziesz nigdy ze mną, że jestem tylko tym cholernym przyjacielem którym nie chciałem być. Chciałem być kimś o wiele ważniejszym. - chciałam Ci przerwać jednak ty znacznym gestem sprawiłeś że ponownie zamilkłam. - Po konkursie, tym udanym polało się zbyt wiele alkoholu. Jak wiesz starałem się nigdy specjalnie nie opijać, lecz tym razem było inaczej, a dziewięć miesięcy później byłem ojcem. Nie wiedziałem, nie wiedziałem aż do ostatniego roku. Zjawiła się z mała blondyneczką tuż po treningu i te małe niebieskie oczy nie pozwoliły mi nie być ojcem.
    Po moim zimnym bladym policzku spływają pierwsze łzy. Choć chce to wszystko zrozumieć nie mogę. Wiem że mała blondyneczka stała sie jego miłością, jednak ciągle jest jej mama, mama której nie znam, która teraz jest przeszkodą. Choć Ci nie pozwalam Ty i ta delikatnie zbliżasz się do mnie. Ocierasz dłonią zimny policzek.
    - Liv, spójrz na mnie. - bijąc się z myślami podnoszę swój wzrok i zatrzymuję go na Twoich skandynawskich niebieskich oczach. - Kocham Cię najmocniej na świecie.
    - A ona?
    - Kto?
    - Ta,, matka Thei.
    - Nic nie znaczy, liczysz sie tylko ty!
    Choć nie chce uwierzyć, nie potrafię  Przymykam delikatnie powieki by Twoje rozbijające mnie w środku spojrzenie przez chwilę znikło. Intensywnie myślę, Twój delikatny oddech który muska moje zimne policzki jest czymś cholernie przyjemnym, twoje bijące ciepło cholernie kuszące. Uzależniasz jak nigdy Bardal. Uzależniasz...
    - Napraw mnie, proszę.
    - Liv.
    - Naucz mnie kochać jeszcze raz. - wspinam się na palce i zamykam nasze usta w delikatnym jednak wiele znaczącym dla nas pocałunku.



"Czy dasz radę kochać, mimo, że ja

Nie umiem już sam, bez Ciebie wstać 
Czy dasz radę kochać, mimo Twych ran
Nie umiem już sam bez Ciebie wstać"

___________________________________
Już przed ostatnia część. ;)
Zżyłam sie z Tą historią jednak dobieg ona już końca. 
Mam nadzieję że choc paru osobą sie spodobała,
i zajrzą na końcówkę.
A tak jeszcze jedna wiadomość, 
Mimo ze kończę tą historię, 
to jest jeszcze jedna skoczna którą napisałam już dawno a teraz 
mam okazje by ja ujawnić. 
Będzie ktoś ze mną i moim nowym opowiadaniem? 
Zapraszam na nie,
a prolog pojawi sie równo z końcówką tego bloga. 
Pozdrawiam,
Metka.




8 komentarzy:

  1. Ja z tobą będę. Nie umiem pisać komentarzy, ale chcę zebyś wiedzła, że opowiadania związane ze sportem ci wychodzą świetne. Pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Liv zmądrzała, dorosła, no w końcu się ogarnęła :D
    Kenneth się okazał dobrą duszą i zmotywował ją do działania. Myślałam po ostatnim rozdziale, że będzie chciał ją odzyskać.
    Jejciu, nie chcę zakończenia, chcę więcej ;(((
    Oczywiście będę na nowym :)
    Pozdrawiam

    PS: Dzięki za odciągnięcie od fizyki hehe :*

    OdpowiedzUsuń
  3. tak, tak, tak! zakończenie jak najbardziej może iść w tym kierunku. Bo nie ma dla Liv bardziej odpowiedniejszego faceta niż Bardal. Kocha ją prawdziwie i to się liczy.
    Jest dobrze :D
    Cam
    //naked--heart

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie sądziłam, że to Kenneth będzie tym, który przemówi Liv do rozsądku i namówi ją do szczerej rozmowy z Bardalem. Wydawać by się mogło, że przecież to właśnie on najbardziej skorzysta z nieporozumienia tej dwójki. Strasznie mi zaimponował swoim zachowaniem :-)
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Po tym dzisiejszym rozbudziłaś mój apetyt i chociaż przeczuwam szczęśliwe zakończenie to wstrzymam się ze świętowaniem, bo jeszcze wiele może się wydarzyć, a ty możesz znów zaskoczyć.
    Pozdrawiam Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  5. Znalazłam, poczytałam, zapomniałam i teraz wracam znowu, bo tak mało jest tych na prawdę dobrych skocznych opowiadań.. Szkoda mi, że już się kończy, bo lubię Liv, na prawdę lubię, chociaż momentami na prawdę kusiło mnie o mocne przywalenie w głowę, w geście opamiętania. Ale w końcu dorosła, co mnie cieszy, czekam tylko na epilog i na prolog. Poinformuj, prosze.
    ps. na skoczne, zapraszam utworzymy-pelnie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem w szoku, że norweg przywrócił Liv pojęcie trzezwego myślenia, bo już myslałam, że żadna kuracja tej dziewczynie nie pomoże. Od bardzo dawna irytowało mnie w bohaterce to, że nie potrafiła zmierzyć się z przeciwnościami losu tylko skrupultnie od nich uciekała, a błędne decyzje przychodziły jej tak łatwo. Dlatego teraz cieszę się, że się opamiętała i jednak postanowiła zaakceptować fakt, że Bardal ma córkę, przecież to jeszcze nie koniec świata. Ludzie nie w takich związkach żyją, bo gdzie jest miłość, tam zawsze z czasem się układa.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. szczerze mówiąc to opowiadania o Andersie jeszcze nigdy nie czytałam :D Twoje mi się bardzo podoba, szkoda, że już koniec :/ Ale liczę na jakieś jeszcze :D
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.

    http://be-my-lover.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń